08 czerwca 2022

[Literacki Dzień Matki] "Od początku szkoły podstawowej pokochałam czytanie. Gdy byłam w klasie trzeciej, pani bibliotekarka narzekała, że w szkolnej bibliotece nie ma już dla mnie książek". - Mira Białkowska.

 



Kolejna odsłona cyklu "Literacki Dzień Matki". Wasze wspomnienia, Drodzy Autorzy, są niesamowite, wprawiają mnie niejednokrotnie w głębokie refleksje 🤗 Dzisiaj opowiada Mira Białkowska.

***

W moim domu książki były. Wiem, że mama lubiła Kraszewskiego, ale nie zapamiętałam jej czytającej w ciągu dnia. Tata był marynarzem. W domu gościł bardzo rzadko i pojawiał się na krótko, a gdy się pojawiał, dom był wywrócony do góry nogami. Nie było wtedy czasu na przygotowanie się do klasówki („Nie możesz? A ja kupiłem bilety do cyrku”), a co dopiero na czytanie. Codzienność mojej mamy była smutna i bardzo pracowita. Nie dość, że miała cały dom na głowie i dwoje dzieci, to jeszcze zajmowała się działką. Działka była duża i daleko od naszego domu. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni praca na działce i przetwarzanie, wekowanie, żeby się nie zmarnowało. Jesień i zima to był czas bez działki, ale wtedy mama dużo szyła i znów nie było czasu na czytanie. Pamiętam jednak, że gdy leżałyśmy z siostrą w łóżkach, mama czytała nam „Ogniem i mieczem”. Zasypiałyśmy podczas tego czytania, ale martwiłyśmy się o Helenę i następnego dnia musiała nam streścić to co przeczytała i czytać dalej.




Od początku szkoły podstawowej pokochałam czytanie. Gdy byłam w klasie trzeciej, pani bibliotekarka narzekała, że w szkolnej bibliotece nie ma już dla mnie książek. Pewnej soboty poszłam wypożyczyć coś na niedzielę (wtedy w soboty chodziło się do szkoły). Na każde pytanie „a to czytałaś?”, odpowiadałam: „czytałam”. Wreszcie udało się, dostałam książkę, której jeszcze nie znałam. Po powrocie do domu otworzyłam książkę i w płacz, bo okazało się, że była mi jednak znana i na niedzielę nie miałam nic do czytania.

W liceum nadal czytałam dużo, ale lektury omijałam - sama je sobie dobierałam.

Mój mąż czytał dużo. Miał swoje ulubione serie (np. „Sławni Żeglarze”), a „Potop” czytał kilkanaście razy i chyba znał na pamięć. Nasze dzieci od najmłodszy lat oswajane były z książką. Teraz bardziej zaprzyjaźniona z książkami jest moja córka i jej dzieci. Syn mniej i jego córka też mniej, ale czytają.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz