06 lipca 2022

[Literacki Dzień Matki] "Rodzice oboje zaszczepili we mnie miłość do książek. To oni mi je kupowali i to oni zapisali mnie do pierwszej biblioteki. Książki dostawałam na urodziny, na imieniny, na Boże Narodzenie i bez okazji." Malwina Chojnacka

Kochani!

Piękne, wzruszające wspomnienia dotyczące pierwszych lektur, książek, rozmów o książkach, nawet tych zakazanych, to po prostu uczta na moje czytelnicze serce i cieszę się, że autorki się otwierają, chętnie opowiadają o tym, bo to też dla Was, byście mieli okazję je lepiej poznać.

Dzisiaj opowieść Malwiny Chojnackiej - pisarki, scenarzystki, dramatopisarki.



***

W moim domu zawsze było mnóstwo książek. Moja Mama była nauczycielką języka polskiego w liceum, a Tata był pasjonatem historii. Ciągle odbywały się dyskusje o książkach, także tych wydawanych podziemnie, kopiowanych na powielaczu i wydawanych w broszurowych, niewielkich nakładach w latach 80-tych. Pamiętam „Rok 1984” Orwella i scenariusz filmu „Przesłuchanie” wydane właśnie w taki sposób. Niewiele wtedy rozumiałam, ale wiedziałam, że nie mogę „chwalić” się w szkole, że jest u nas zakazana przez ówczesną władzę literatura. Moi Rodzice kolekcjonowali także polską klasykę. Na przykład Tacie udało się kupić w jednym z antykwariatów za ogromne pieniądze pierwsze wydanie „Pana Tadeusza” - wydanie paryskie z 1834 roku w oryginalnej oprawie. Myślę, że to wydanie było warte tyle, ile wówczas używany samochód. Samochodu wtedy nie mieliśmy, ale Moi Rodzice mieli przepiękną biblioteczkę pełną „białych kruków” i bardzo rzadkich wydań kolekcjonerskich.

Rodzice oboje zaszczepili we mnie miłość do książek. To oni mi je kupowali i to oni zapisali mnie do pierwszej biblioteki. Książki dostawałam na urodziny, na imieniny, na Boże Narodzenie i bez okazji. Gdy byłam dzieckiem do moich ulubionych lektur należała seria z „Kubusiem Puchatkiem”, „Muminki”. Potem „Malutka czarownica”, „Pollyanna”, „Ania z Zielonego Wzgórza” i „Trzej muszkieterowie”. Pamiętam, jak Mama opowiadała mi ze śmiechem, że sama czytała „Pollyannę” po kryjomu gdy zasnęłam, bo to miał być dla mnie prezent. Ja także dawałam jej książki w prezencie, gdy byłam starsza. Na przykład wspomnienia Betty Mahmoody „Tylko razem z córką”, na podstawie której powstał film. Moja Mama była wstrząśnięta czytając tę książkę i nie mogła się od niej oderwać. Od Taty dostawałam książki edukacyjne, historyczne. A ja grzebałam często w biblioteczce w jego gabinecie podczytując jego pozycje. Tak odkryłam na przykład Mrożka i jego „Polskę w obrazach” czy „Słonia” oraz „Myszy i ludzie” i „Grona gniewu” Steinbecka. Przeczytałam te dwie ostatnie pozycje nie wszystko rozumiejąc, bo miałam chyba dziesięć czy jedenaście lat. Ale i tak byłam wstrząśnięta i nie mogłam o nich zapomnieć. Tak kształtował się mój gust czytelniczy od dzieciństwa i to właśnie Moi Rodzice przekonywali mnie, że literatura musi poruszać ważne tematy, wstrząsać i zmuszać do refleksji. Zawsze o tym pamiętam, niezależnie od tego czy piszę scenariusz, sztukę teatralną czy powieść. Gdy pisałam mój ostatni thriller – „Demeter” wiedziałam, że chcę napisać o bezgranicznym poświęceniu, do którego zdolna jest matka, gdy chodzi o jej dziecko. W tej kryminalnej historii luźno inspirowanej jednym z mitów greckich miłość matki jest kluczem całej opowieści i uważam, że to bardzo dobry prezent nie tylko na Dzień Matki. Szokuje, porusza, ale mam nadzieję, że niesie bardzo głębokie, humanitarne przesłanie, opowiadając o niezwykłej determinacji i sile jednej kobiety.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz