14 września 2019

Czas na wywiad z... Magdaleną Ludwiczak





Kochani! 

Jeszcze w tym miesiącu premierę będzie miała pierwsza część serii Polubić siebie Magdaleny Ludwiczak - "Opowieść o chłopcu ze złotą czupryną", której mam przyjemność patronować medialnie. Historia Leonarda jest o tyle wyjątkowa, że pozwala nam na zagłębienie się w istotę tematu od nieco innej strony. Świat dziecka jest inny - bardziej emocjonalny, bardziej empatyczny, bardziej szczery i otwarty. Dzieci czują intensywniej. 

Zanim jednak przeczytacie moją przedpremierową recenzję, zapraszam Was na krótką rozmowę nie tylko o chłopcu ze złotą czupryną. 



Zdj. nadesłane
Z prywatnego albumu autorki
"Książki dla dzieci powstały właściwie na prośbę moich dorosłych czytelników, którzy dopytywali się, kiedy napiszę coś dla ich dzieci, wnuków. To dla mnie nobilitacja i komplement, bo oznacza to, że ufają mi, pisarce. Nie miałam jednak pomysłu, więc prośby te pozostawały niespełnione, aż do momentu kiedy nagle, pomiędzy jednym a drugim spotkaniem autorskim, dokładnie w Chociczy, wymyśliłam wątek." - Magdalena Ludwiczak. 


Witaj Magdo, bardzo Ci dziękuję, że zgodziłaś się na ten krótki wywiad. 

Na początek standardowe pytanie, skąd pomysł na książki dla dzieci? Jak to się stało, że zdecydowałaś się napisać najpierw „Kadelkowe rozterki”, a niebawem swoją oficjalną premierę będzie miała książeczka "Opowieść o chłopcu ze złotą czupryną", która otwiera serię "Polubić siebie"? 


Książki dla dzieci powstały właściwie na prośbę moich dorosłych czytelników, którzy dopytywali się, kiedy napiszę coś dla ich dzieci, wnuków. To dla mnie nobilitacja i komplement, bo oznacza to, że ufają mi, pisarce. Nie miałam jednak pomysłu, więc prośby te pozostawały niespełnione, aż do momentu kiedy nagle, pomiędzy jednym a drugim spotkaniem autorskim, dokładnie w Chociczy, wymyśliłam wątek. Na spotkaniu w tamtejszej bibliotece opowiedziałam o tym „olśnieniu” i obiecałam, że taka książka powstanie. I powstała. Pierwsza dla dzieci. Myślałam, że jedna i ostatnia. Okazało się, że tak bardzo spodobała się, że tym razem już same dzieci dopominały się kolejnej. I jest druga. Pisanie dla dzieci to zupełnie inna praca niż pisanie powieści. Muszę przyznać, że sprawia mi wiele radości. 


Zdj. nadesłane
Z prywatnego albumu autorki
Na tym jednak nie koniec. Napisałam cienką książeczkę dla uroczego i bardzo mądrego chłopca, Leonarda. Leo jest rudowłosym dzieckiem, które od czasu do czasu miewa problem z tym, że inni się temu dziwią, czy nawet nie akceptują jego koloru włosów. Napisałam więc dla niego opowiadanie, w którym jego „inność” przemienia się w „wyjątkowość”. Nadszedł czas, by zrozumiał, że bycie odsetkiem całej ludności jest przywilejem, a nie karą, i chociaż rodzice mówią mu to samo, książka ma swój odrębny wydźwięk. Taki jest sens właśnie "Opowieści o chłopcu ze złotą czupryną". Jak się okazuje, pomysł rodzi pomysł. Z tego urodziła się koncepcja, by napisać serię książeczek dla dzieci, które mają swoje małe-wielkie problemy. 


Dlaczego nam dorosłym tak trudno tłumaczyć dzieciom świat i pewne zachowania ich rówieśników? 

Może dlatego, że w tym okresie to rówieśnicy są dla dzieci autorytetem, i to ich akceptacja lub jej brak, wpływa na ich postrzeganie siebie. Nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież i my, dorośli, zwracamy uwagę na to co się o nas mówi. Kiedy więc jedno dziecko zrobi przykrość drugiemu, rodzic koi bój, tłumaczy, przytula, i to jest wielka ulga dla dziecka, jednak raz wypowiedziane słowa kamuflują się w naszych umysłach. Dzięki wsparciu rodziców, pedagogów, przyjaciół z każdym dniem dziecko staje się silniejsze i bardziej odporne na przeciwności. Gorzej, kiedy tego wparcia zabraknie. Wtedy dziecko albo wycofuje się, albo staje agresywne. 


Często słyszymy, że coś odbiega od utartych schematów, jest inne. Poruszasz bardzo istotną kwestię w swojej historii - tolerancji, akceptacji siebie, przyjaźni. Czy trudno Ci było tę opowieść w ogóle wymyślić i to jeszcze w taki sposób, by pokazać, co czuje dziecko, a jakie emocje gromadzą się w dorosłych? 

Prawdopodobnie dzięki temu, że pracuję z dziećmi, zarówno jako bibliotekarz, a także wolontariacko jako prezes Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, mam o nich niemałą wiedzę. Z obserwacji wynika, że każde dziecko, które wyróżnia się z tak zwanego „tłumu” toczy jakiś bój o przetrwanie, akceptację i swoje miejsce w środowisku. Znamy to doskonale i pamiętamy ze swojego dzieciństwa, tylko że wtedy, jestem roczkiem ’76, różnicowała nas np.: tusza, noszenie okularów czy właśnie kolor włosów. Teraz doszło jeszcze kilka aspektów, ale chyba najistotniejszym jest status materialny. Na bazie tego rodzą się różnice pomiędzy dziećmi. No bo co czuje dziecko, które nie wyjechało chociażby na kolonię w kraju w stosunku do tego, które przechwala się, że było na tych kosztownych, zagranicznych? Co czuje to, które nosi buciki za 30 zł, a inne za 300? Dziecko nie jest silne, dziecko jest delikatne. Zanim zrozumie te różnice, które w żaden sposób nie wpływają na to kim naprawdę jest, upłynie dużo czasu. Dlatego musimy wpierać najmłodszych w wartościowaniu samego siebie poprzez różne narzędzia, w tym książki. 

Grafika nadesłana przez autorkę
Czy była w ogóle jakaś postać, która stwarzała Ci najwięcej problemów przy jej charakterystyce? 

Obserwuję ludzkie zachowania bardzo wnikliwie, te u dorosłych i dzieci, rozmawiam z nimi, może dlatego nie mam żadnych problemów, by wykreować postać pod względem charakterologicznym, a także wizerunkowym. 


Nie można zapomnieć o ilustracjach, które sama stworzyłaś do tej książki. Trudno było? Jak długo trwa w ogóle proces ilustrowania? 

Jestem plastykiem z wykształcenia, skończyłam pięcioletnie Liceum Plastyczne w Poznaniu, więc obcowanie z rysunkiem czy malarstwem jest mi bliskie. Mogę nawet powiedzieć, że z wiekiem maluję coraz więcej. Kiedy napisałam Kadelkowe rozterki, cześć pierwszą, myślałam, że ktoś inny ją zilustruje, ale moje wydawnictwo zdopingowało mnie bym zrobiła to sama. Początkowo wahałam się, ale ostatecznie się zgodziłam. To był strzał w dziesiątkę! Dzięki temu miałam dużo frajdy, a ostatecznie i zadowolenia z efektów. Nie umiem powiedzieć czy to jest długi czy krótki okres. Piętnaście ilustracji do Kadelków rysowałam przez dwa tygodnie. 



Zdj. nadesłane
Z prywatnego albumu autorki
Jakie są dalsze plany związane z serią Polubić siebie, a jakie ogólnie związane z Twoją twórczością? 

Jak można zaobserwować, od dziecięcej literatury już się nie oderwę, ale zawsze będę pisać dla dorosłych. Tak, więc pociągnę oba „wozy”. Aktualnie myślę na kolejną książeczką z serii i jestem otwarta na tematy, które mogą sugerować mi rodzice. Można do mnie w tej sprawie napisać. 

Coś od siebie dla czytelników: 

Kochani, mam nadzieję, że praca zawodowa, jestem bibliotekarzem, i ta społeczna nie staną nigdy na drodze mojej twórczości, ale przede wszystkim wierzę w to, że nadal będą osoby, które zechcą czytać moje książki  😊

Bo, jak mawiam, bez czytelnika pisarz nie istnieje… 

Pozdrawiam serdecznie 

Magdalena Ludwiczak 


Dziękuję za rozmowę

1 komentarz:

  1. Madziu, Ty po prostu pisz! dla dzieci, dla starszych, i dla jeszcze starszych...:) Rozmowa bardzo ciekawa, trafne spostrzeżenia, ważne wsparcie dla rodziców szukających metod uczenia tolerancji wobec każdego zjawiska, które różni się w jakiś sposób od obiegowej matrycy. Pisz dziewczyno, a przeczytam wszystko :)

    OdpowiedzUsuń