10 września 2022

Z cyklu "O czym Ty, Człowieku, opowiadasz..." Olga Bartnik: "Słowo jest dla mnie początkiem i końcem, Alfą i Omegą. Od Słowa wszystko się zaczęło".

 



Kolejna odsłona mojego autorskiego cyklu "O czym Ty, Człowieku, opowiadasz...", w którym autorzy odsłaniają przed nami swoje widzenie świata literackiego. Dzisiaj Olga Bartnik, która niedawno, nakładem Wydawnictwa OFICYNKA, wydała zbiór opowiadań Ceremoniał pustyni, któremu mam przyjemność patronować medialnie.





***
Słowo jest dla mnie początkiem i końcem, Alfą i Omegą. Od Słowa wszystko się zaczęło. W naszej kulturze sam Bóg nazwał siebie Słowem – Logosem. Często zapominamy o tym jak potężne ono jest. Że jesteśmy za nie odpowiedzialni. Jako jedyne stworzenia na ziemi mamy moc używania słów, nimi władać, kreować je. Pisarz, jeszcze więcej – używa słowa pisanego po to, by drugi człowiek mógł coś usłyszeć, poczuć, zobaczyć, przeżyć.
To samo w sobie jest tajemnicą.

"Kultura słowa" to dla mnie rozumne używanie go zgodnie z kulturą, z której wyrośliśmy, którą współtworzymy. I szacunkiem dla ludzi innych kręgów kulturowych.

Język to system kodów, który człowiek wykształcił w celu przetrwania. Choć i zwierzęta mają swoje sposoby porozumiewania się, szczególne z nich jak delfiny, małpy – całkiem precyzyjne, to jednak nie piszą literatury.
Język jest nie tylko narzędziem komunikacji ludzkiej, ale sposobem, w który człowiek zaznacza swoje istnienie we wszechświecie.
Język naturalnie zmienia się - ulega uproszczeniom, zapożycza elementy z innych języków, kurczy się, by później rozprężać, biegnie w wielu kierunkach, nagle zawraca, sięga do swoich korzeni, potem znów się specjalizuje. Język ma moc jednoczyć i dzielić. Dla nas, Polaków, był zwornikiem tożsamości, utrzymał polskość przy życiu, gdy nie było struktur państwowych.
Język ma swoją formę, treść, melodię. Podlega zasadom, które należy znać, zanim się je złamie. Ma moc, by rodzić pisarzy i poetów.

Od zawsze pisałam w głowie. Pierwszą książkę napisałam, tak realnie, w wieku 25 lat. To była słaba książka. Uznałam, że nie ma co pomnażać braków w świecie, tylko robić coś dobrze. A praca mnie lubi. Pracowałam dla prywatnego biznesu. Język i komunikacja były moimi narzędziami pracy. Później założyliśmy rodzinę.
Jednak myśl o pisaniu – pisaniu, nie byciu pisarzem czy pisarką, tylko o pisaniu – nigdy nie odpuściła. Dlatego moim mottem pisarskim są słowa amerykańskiego pisarza Williama Faulknera: „Nie bądź pisarzem, bądź pianiem”.
Postanowiłam podejść do sprawy metodycznie i postawiłam na maraton bardziej, niż bieg na setkę. Wzięłam się za czytanie dobrej literatury i swój warsztat pisarski.
Długo myślę, chodzę z pomysłem na fabułę. Tworzę zarys planu, który jest dla mnie drogowskazem. Oczytuję się w temacie i pokrewnych. Lubię boczne uliczki, nieoczywiste skojarzenia, motywy nawiązujące do kultury. Piszę. Moje teksty długo leżakują, a gdy dojrzeją, po autoredakcji, pokazuję je redaktorowi, z którym współpracuję.

Pierwsze teksty publikowałam na swoim fanpejdżu i blogu. Współpracuję z czasopismem „Bezkres”, publikowałam w ich almanachach i antologii oraz na kilku literackich portalach internetowych, m.in. w Biuletynie Literackim Wydawnictwa Anagram.
Pierwszy tomik wierszy jest po redakcji i zamierzam go niebawem wydać.
Debiut prozatorski - zbiór opowiadań pt. Ceremoniał pustyni ukazał się niedawno nakładem Wydawnictwa Oficynka.
Wróciłam do tych tekstów ostatnio, przy okazji redakcji wydawniczej. To ciekawe doświadczenie czytać tekst odleżakowany, odpępowiony od autora, gotowy na spotkanie z czytelnikiem.

Mam niezachwiane oparcie w najbliższych – mężu i Czterech Porach Roku – jak mówię o córkach. Jesteśmy zgranym zespołem. Budujemy i wzmacniamy nasze więzi rodzinne na co dzień i podczas wspólnych wyjazdów. To na emigracji szczególnie ważne dla nas i dzieci, by wiedziały skąd się wywodzą, mówiły i pisały po polsku, miały kontakt z polską kulturą. Szanujemy też naszą indywidualność, potrzebę autonomii, pasje.

Moja mama jest wspaniałym mecenasem kultury w swoim środowisku lokalnym. Siostra – malarka - idzie dawno wybraną przez siebie drogą artystyczną, a także wspiera innych twórców jako animator kultury. Siostrzenica gra w teatrze amatorskim.
Jestem szczęściarą – spotykam się ze zrozumieniem i wsparciem mojej rodziny.

Moje teksty publikowane na fanpejdżu i blogu przysparzają mi więcej czytelników i przyjaciół, niż wrogów. Czasem wzbudzały refleksje, pytania, innym razem opór. Dla autora najtrudniejsze jest jednak milczenie odbiorcy.
Z pierwszym merytorycznym spojrzeniem krytycznym spotkałam się na warsztatach pisarskich marki WarsztatPisarza.pl, w których brałam udział. I to mi dobrze zrobiło. Właściwie przybliżyło mnie do rozumienia procesu pisania, docenienia wiedzy i warsztatu pisarza. Poszerzyłam swoje kompetencje jako czytelnik. Zderzyłam się z wieloma, czasem skrajnymi, spojrzeniami na pisanie literatury.
Autor udostępniający swój tekst jest w jakimś sensie bezbronny, odsłonięty ze swoim rozumieniem świata, wrażliwością, skazany na spotkanie z nieznanym – odbiorem tekstu przez innych ludzi. Musi mieć na to w sobie zgodę. Dlatego powinien zrobić wszystko, co umie dla dobra tekstu.
Z drugiej strony – odkrycie prawdy, że nie ma jednej drogi, a jest moja ścieżka – okazała się dla mnie wyzwalająca.
Ciągle też mnie coś zatrzymuje w pisaniu – życie, praca, fakt, że długo chodzę z pomysłem, zanim siądę do pisania. Piszę powoli, niechronologicznie, czasem zaczynam kilka opowiadań w jednym przedziale czasowym. Zostawiam je niedokończone – często żeby uzyskać pewność, co chcę w danym tekście powiedzieć. Wracam i przerwy zawsze dobrze robią wydobyciu tego zamysłu. Jeśli do tego nie dojdę, zanim puszczę tekst w świat, doświadczam czegoś w rodzaju niepokoju.

Czytam najchętniej klasyków powieści, jak również autorów iberoamerykańskich oraz pochodzących z azjatyckiego kręgu kulturowego. Bliska jest mi literatura filozoficzna i historyczna, biografie.
Odkrywam literaturę współczesną – polską, skandynawską, francuską. Ostatnio powieści Michela Houellebecqa.

W poezji mam swój kanon ulubionych twórców, do których należą nieśmiertelni: Bolesław Leśmian, Halina Poświatowska, Zbigniew Herbert, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Josif Brodski, Rainer Maria Rilke i in.

Swoją pierwszą książkę napisałam podczas Covidu, nie doświadczywszy jej skutków w takim stopniu, jak na przykład Wy w Polsce. Norwegów i mieszkańców krajów skandynawskich charakteryzuje indywidualizm i potrzeba przestrzeni wokół siebie. Tu ludzie mieszkają głównie na wsiach, w małych miastach, za wyjątkiem kilkunastu dużych miast. Dystans jest naturalny, więc nie był takim szokiem. Maseczki nosiło się właściwie tylko w dużych miastach, w szczytowym okresie zakażeń. Przedsiębiorcy odczuwający konsekwencje Covidu, mogą liczyć na wsparcie państwa. Ograniczenia dotyczyły głównie życia społecznego i tu odczuwalne są konsekwencje. Norwegowie żyją w bliskim kontakcie z naturą od najmłodszych lat. Przez cały czas można było iść na spacer, a tak klarują się pomysły.

Czego Ci życzyć?
Zdrowego kręgosłupa i wiernych czytelników.
Dziękuję pięknie za rozmowę, Agnieszko.

Ja również, Olga, dziękuję za Twój udział w moim cyklu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz