18 kwietnia 2023

[Wizytówka autorska] Agnieszka Czerwińska

Kochani!

Dzisiaj zapraszam Was do zapoznania się z twórczością Agnieszki Czerwińskiej, autorki wszechstronnej, która debiutowała książeczką dla dzieci. Miłej lektury!



Nazywam się Agnieszka Czerwińska (Agnieszka Hyży), urodziłam się 15 marca 1995 roku w Koninie. Pierwszy tytuł Królowa wyścigów napisałam w wieku zaledwie siedemnastu lat, jednak dopiero dziewięć lat później zdecydowałam się na wydanie pierwszej książki. Moją debiutancką powieścią jest bajka dla dzieci Magiczny Słowik.

Lata wspomniane wyżej poświęciłam na tworzenie niezwykłych historii, szlifowanie niespotykanego warsztatu literackiego, napisałam około stu książek. Obecnie wydanych zostało dziewięć, w tym dwa tytuły zostały przetłumaczone na język angielski i ukraiński.

Magiczny Słowik to moja debiutancka książka, która pomaga zwierzętom dzięki akcji „Literka dla schroniska”. Utwór został napisany na przełomie 2020/2021 roku, a następnie wydany w roku 2021. Aura powieści zbliżona jest do słynnej Opowieści wigilijnej Charles’a Dickens’a, jak relacjonują recenzenci. Morał natomiast kruszy najbardziej zatwardziałe serca, dzięki czemu książka nadaje się dla każdego, a wiek nie gra roli.

Moje wydane książki:

- Trylogia odrodzenia:

Przedsionek piekła,

Salon rozpusty,

Pokój nadziei,

- Magiczny Słowik,

- Magiczny Słowik wersja brytyjska,

- Przygody kota Psota:

Koszykowa niespodzianka,

Koszykowa niespodzianka wersja ukraińska,

Skrzynka dziadka Thomasa,

Wuj Jack,

Psocia ferajna,

Ukryty skarb,

Piszę powieści obyczajowe, kryminały, fantastykę oraz bajki dla dzieci. W swojej drodze pisarskiej tworzyłam treści blogów oraz artykuły jako copywriterka.

W roku 2021 założyłam własne wydawnictwo o nazwie I-PISARZ.PL, którego celem jest wsparcie autorów radą w trakcie trudnej drogi, jaką muszą przejść, a przede wszystkim skupiłam się na wydaniu własnych książek. Dbam o każdy szczegół publikacji, od pierwszego etapu wydawniczego, czyli redakcji aż do promocji dzieła.

Na przełomie roku 2021/2022 zorganizowałam akcję „Literka dla schroniska”, której celem było przekazanie przeze mnie tytułu Magiczny Słowik. Książki zostały następnie wymienione na wysokiej jakości karmy dla podopiecznych schroniska w Koninie oraz Skałowie. W mniej medialny sposób aktywnie wspieram czworonogi, a moim największym marzeniem jest utworzenie fundacji pod nazwą „Literka dla zwierząt”. Pierwotnym założeniem jest zebranie funduszu, który przekazywany będzie dla opiekunów zwierząt w trudnej sytuacji, np. po wypadku komunikacyjnym, choroby, lub innego zdarzenia, które spotkało zwierzę.

W roku 2022 zaczęłam prowadzić rubryczkę recenzencką na portalu Kołobrzeskie ogłoszenia, gdzie dzieliłam się opiniami przeczytanych książek oraz pozwalam czytelnikowi spojrzeć okiem autora na każdy przeczytany tytuł. Aktywnie odwiedzam szkoły oraz biblioteki, spotkania autorskie organizowane są w całej Polsce.

Pasja a może i hobby?

Nie ograniczam się do jednego hobby, gdyż uważam, że życie jest zbyt krótkie aby wszystkiego nie spróbować. Czytam, piszę, recenzuję, uczę się, gotuję, podróżuję, spaceruję, pomagam zwierzętom, zbieram przeróżne przedmioty. Nie boję się również pracy fizycznej, potrafię pomalować pokój, ułożyć panele, problem nie stanowi także wykonanie elewacji domu. Jestem kobietą, która nie boi sobie ubrudzić rąk, lubię próbować nowych rzeczy i staram się żyć zgodnie z moimi zasadami.

Zakochana jestem w trylogii czasu Kerstin Gier, historia ta zainspirowała mnie do pisania książek. Kocham fantastykę z wątkiem romansu, lecz nie pogardzę kryminałem. Uwielbiam próbować twórczości naszych polskich pisarzy.

Jak każdy czytelnik w literaturze szukam chwili ucieczki, relaksu i jak często powtarzam - wyrwania się z szarej rzeczywistości, jaka nas otacza. Wieczorami przy kubku gorącej herbaty liczę na lekturę, która urzeknie mnie swoją historią.

Jestem autorką świata, która ma za zadanie wyrwać Cię z szarej rzeczywistości i pozwolić na chwilę wejść do świata magicznego i fantastycznego. Pisząc pierwszą książkę nie sądziłam, że stworzę całe uniwersum czasu światów, postaci i wątków, którymi żyć wy będziecie. Chciałam sama na moment opuścić świat trosk, a nieświadomie stworzyłam coś wielkiego. Nigdy nie zapomnę ludzi, a właściwie człowieka, który mi przy tym towarzyszył i mam nadzieję, że wykreowane światy spełnią swoje zadanie. Ale w kilku słowach jeszcze raz przedstawię moje uniwersum 😉

Uniwersum czasu – co to jest?

Uniwersum czasu składa się na wszystkie historie dotyczące świata rządzonego przez Mireiię oraz jej ojca Pana Mórz. Czytelniku otrzymasz tutaj obraz kilku światów, które kreowały niezwykłe wydarzenia. A każdą z historii opowie inna członki rodów rządzących rzeczywistościami. A zacznie się ta historia od narodzin samego diabła, czyli pół-kobiety pół-ryby – Mireii. To za sprawą jej narodzin na świat sprawdzona została samotność. Niedawno pisałam tak:

Pierwotna historia świata zaczyna się od Edenu - raju, gdzie Bóg, czyli nasz Pan mórz stworzył ludzi. Każdy mężczyzna połączony był z kobietą. Każdy Adam posiadał swoją Ewę a Ewa Adama.

Tworzyło to harmonię świata, która miała trwać po wsze czasy. Jednakże, gdzie jest ład musi istnieć i chaos. Jedna krnąbrna kobieta nie była zadowolona z życia w nudnym związku. Nie mogę się jej dziwić, może wylosował nudziarza. Niespokojna dusza czytaj kobieta poszukiwała więc spełnienia w innych ramionach, skąd była wypędzana aż pewnego razu znalazła przyjemność w ramionach innego. Oddała się morskim falą w objęcia, swojemu stwórcy i tak zburzyła ład. Jej wyczyn jest uznawany za grzech i sprowadzenie na ludzi samotności. Ale nie to było najgorsze. Definicją raju był porządek, który został zaburzony, nie tylko przez zdradę tej niespokojne duszy, ale znacznie gorsze następstwo. Owocem jej zdrady było dziecko, ale niezwykłe – w połowie kobieta w połowie ryba. Czyli Mireiia, zdrada Ewy przyczyniła się do narodzin diabła. Kobieta przypłaciła życiem jej przyjście na świat, lecz my ludzie płacimy znacznie gorszą cenę za jej grzech. Jesteśmy wodzeni przez wiedźmę morską.

I tak, drogi czytelniku, zaczyna się historia ludzi, dobra i zła, rodów o jakich wspomniałam wyżej i opowieści o niezwykłych kobietach, które dźwigać muszą na swych barkach istotę świata i zabawy wiedźmy morskiej.

W uniwersum czasu przedstawię Ci świat rodów przed manipulacjami czasem samego diabła, świat po jego manipulacjach, czyli czasy nam obecne, które ewoluowały i wydały nam twór pod postacią LPMa. Zaproszę Cię również do przyszłości, która odsłoni Ci wykreowaną rzeczywistość po stworzeniu LPMa.

Idąc tym tokiem sprawdzą się najgorsze spekulacje mówiąc, że im człowiek zajdzie wyżej tym szybszy jego upadek, i tak też się stanie – dojdzie do apokalipsy i świata rządzonego jedynie przez radę nie będącą już w cieniu. A ja naszkicuję Ci świat po apokalipsie, ten i jeszcze jeden, który ma być końcem, lecz i początkiem. Jak wąż zjadający ogon.

Rozpisałam się jak prawdziwa autorka 😉 Poza uniwersum czasu tworzę książki rozrywkowe, lecz z morałem. Pisząc bajki dla dzieci czerpię inspirację z otoczenia, przeżyć, a czasem i własnej wyobraźni. Tworząc bajki dla młodszej widowni sama czuję się jak dziecko i na moment opuszczam świat realny. Tak było w sytuacji bajki o Ignis – czarodziejce ognia, która i mnie zabrała do baśniowego królestwa, w którym magia i magiczne istoty istniały i żyły razem z ludźmi. Bohaterka odsłoniła mi nie tylko nowy świat, lecz i potęgę ognia i poświęcenia. Gdy tylko opuściłam ten wymiar, szybko zajęłam się kolejnymi książkami i światami, aż wreszcie podczas pewnych Świąt Bożego Narodzenia złoty słowik zainspirował mnie do stworzenia bajki o Magicznym Słowiku. Okres świąteczny jest pięknym czasem, lecz dla mnie zima to czas śmierci wielu zwierząt, które z powodu mrozów tracą życie. Powieść miała ukazywać i ukazuje prawdziwą wartość życzeń, tylko te szlachetne spełniają się w niezmiennej formie. W głowie natychmiast powstały kontynuacje dotyczące Magicznego Słowika czyli Magiczne wakacje Słowika oraz Magiczny świat Słowika. Zupełnym przeciwieństwem jest historia o Przygodach kota Psota, która miała pełnić rolę książki rozrywkowej dla dzieci. Jednakże nie byłabym sobą gdybym nie zainspirowała przygód Psota moimi doświadczeniami ze zwierzętami i gromadą, która wtedy towarzyszyła mi. Mam ogromny sentyment do tej serii ze względu na czas miniony, który już nie wróci. Dlatego również tworzę, aby zakotwiczyć chwile w czasie i mieć możliwość powrotu, zupełnie jakbym posiadała wehikuł czasu. Każda historia ma inny początek, inne przesłanie i zupełnie odmienny koniec.

Znajdziecie mnie:

https://agnieszkaczerwinska.pl/

https://www.facebook.com/agnieszkaczerwinskapisarka

https://www.instagram.com/agnieszkaczerwinska_ipisarz.pl/

https://www.tiktok.com/@agnieszkaczerwinska.pl

https://www.youtube.com/@agnieszkaczerwinskapisarka/videos



Fragmenty:

ROZDZIAŁ I Przedsionek piekła

Dwudziesty pierwszy wiek to czasy szybko rozwijającej się technologii. Przyrost nowinek technologicznych biegnie takim tempem, że większość społeczeństwa nie nadąża za premierami smartfonów, laptopów, telewizorów, kamer czy innych cudów techniki. Zaledwie krok w miniony wiek, a mogliśmy jedynie pomarzyć o kamerach wielkości tic taca czy przepływie informacji tak szybkim jak myśli. Może warto tutaj przytoczyć przysłowie: „szybciej mówi, niż myśli”, ja natomiast uważam, że na dzisiejszy czas, jaki nas zastał, możemy zmienić powiedzenie i śmiało zastąpić je słowami „szybciej pisze niż myśli”. Żyjemy w czasach, powiedzmy, pokoju, w dobie wymuszonej grzeczności, dobroci, charytatywności, przyzwoitości czy nawet czystości ciała i mieszkań. Stwarzamy pozory, gdyż jak nas widzą, tak nas piszą. Stygmatyzujemy tych, których stać na odwagę, by być sobą, wyjść poza ramy rzeczywistości, świata idealnego, lecz tylko dla wybranych. Zamykamy oczy na głód i na cierpienie, biedę, śmierć…Przechodzimy obojętnie obok żebraka, ale z uśmiechem na twarzy kupujemy dziesiątą parę jeansów. Hipokryci z nas, ludzi. To pewne. Oburzamy się w chwili, gdy do człowieka z ulicy uśmiechnie się szczęście – wygra na loterii, otrzyma mieszkanie socjalne lub ktoś o mniejszym od naszego odsetku dumy odda mu część swoich dóbr. Oburzamy się nie dlatego, że nic nie zrobiliśmy, ale dlatego, że nie polepsza się nasze życie tylko kogoś innego. Egoiści z nas, ludzi, ale do tego można przywyknąć. Kiedyś czytałam, że człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego, od drobnych uniedogodnień, aż do sytuacji, które niszczą jego samego. Ilu z nas jest taką osobą? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi. Podobnie jak wiele innych trudnych, jakie zadaję sobie czy innym. Czasem myślę, że jedynie wyrzucając wszystko z głowy – wszystkie myśli, wspomnienia, pragnienia, marzenia – możemy nareszcie otworzyć oczy na świat, który nas otacza. Ludzie potrafią nas zaszufladkować nieodwracalnie, wpłynąć na nasze życie, zmienić nas i nasze poglądy. W jednej chwili jesteś podróżnikiem, badającym zapomniane miejsca na ziemi, w innej natomiast siedzisz w czterech ścianach, czekając, aż partner wróci z pracy. Zapominasz o tym, co cię uszczęśliwiało, rzucasz wszystko dla drugiej osoby. Potrafimy się poświęcić, ale czy na pewno zawsze musimy to robić? Odpowiedzi potrafimy udzielić dopiero po latach, właściwej odpowiedzi. Życie nie zawsze jest pasmem sukcesów. Pomimo że nasza sytuacja materialna jest dobra, nie wszystko możemy zawdzięczać pieniądzom. Choć to uniwersalny środek od wieków zapewniający szczęście, mi szczęścia nie dał. Poza majątkiem i sławą, o czym marzy dziś każdy przeciętny człowiek, jest jeszcze jedna przyjemność łechtająca nasze ego. Dreszczyk strachu, przygody, który napędza nas do dalszego życia, sprawia, że kolejny dzień nie jest monotonny jak praca w firmie czy zajmowanie się czterema kątami. Zastrzyk adrenaliny, który rozkazuje nam go namnażać. Tej przyjemności nie mogę odmówić sobie od lat.... 

 

 

ROZDZIAŁ I Salon rozpusty

Śmierć od wieków intrygowała nas, ludzi, pod względem fizycznym, duchowym czy kulturowym. Czym tak naprawdę jest pojęcie śmierci? Czy tylko stanem niedomagania ciała? A może krokiem do innego świata? Etapem? Karą? Nagrodą? Zadaję sobie te pytania. Śmierć, czy naprawdę jest czymś złym? Dla każdego człowieka nadchodzi dzień pożegnania. Przychodzimy na ten świat, rozwijamy się, żyjemy, starzejemy i umieramy. Tak przynajmniej jest u większości ludzi, lecz istnieją przypadki nie typowe: morderstwa, choroby, nieprzewidziane zdarzenia, które nie pozwalają nam żyć i się zestarzeć. Wtedy odchodzimy z tego świata przedwcześnie, a nasi bliscy znajdują pocieszenie w religii. Rodzajów wiary na świecie jest tyle, ilu jest ludzi, lecz symbol śmierci przewija się przez każdą, jest niczym uniwersalny kod. Ten szyfr, jak powiedziałam, zabiera nas ze świata, w którym żyliśmy, do nieznanego. I tak jest zawsze i wszędzie. Możemy chwytać się żalu, wylewać tę rozpacz na obrazy, wiersze, muzykę, ale nie zmienimy kodu. Filozofowie tworzyli dzieła na cześć śmierci, załóżmy taki Klaudian Klaudiusz, rzymski poeta, jest autorem słów mors omnia aequat, czyli śmierć równa wszystkich i wszystko. Wielka szkoda, że ten poeta nie poznał Duncana, zapewne przeszedłby wtedy załamanie nerwowe. Śmierć w przypadku wampira jest niemożliwa, lecz pociąga go. Śmierć pod względem fizycznym, ustanie wszystkich oznak życia byłaby dla niego prezentem. Śmierć. Powtarzam. Śmierć jest tym, co sprowadziło mnie do tego miejsca, mnie oraz innych ludzi. Jesteśmy składnikiem eliksiru śmierci, trucizny, która oszuka diabła. Wstyd mi, że rozpracowałam plan Duncana tak późno, po tylu latach. Dlaczego najprostsze pomysły czasem potrafią ukryć się za mętlikiem myśli? Bywa, że umysł ludzki jest jak cegła, której nie da się rozbić, nic do niej nie dociera. Gonimy niczym szczury w potrzasku wprost do pułapki większej niż ta, w której w obecnym momencie się znajdujemy. W myślach przywołuję ostatnie godziny przed moim porwaniem. Chwile, kiedy w mojej głowie tkwiła cegła, której nie mogłam rozbić. Ślepo dążyłam do tego, co miało się stać. Duncan wszystko zaplanował, lecz dam sobie rękę uciąć, że nie sam. Ktoś mnie zdradził, a zdrajcę czeka jeden los. Uważnie zanurzam narzędzia chirurgiczne w lepkiej różowej masie, kolejnym doskonałym wynalazku Duncana. Dezynfekująca gąbka, lecz do niej temu czemuś daleko. Jednak co może znaczyć zwykłe słowo, zwykłej śmiertelnicy? Wkrótce skończę jak 2999 stojąca teraz obok mnie i wkładająca pobrudzone naczynia do zmywarki skonstruowanej przez Duncana, czyli kuleczek w misce, które mają pełnić funkcję tego urządzenia. Jednakże słysząc dźwięk rozbitego szkła, mój dobry nastrój znika, podobnie jak i 2999.

– Zlew, woda i ścierka by wystarczyły – syczy Camille. – Znów muszę zaopatrzyć nas w nową zastawę.

– Gąbka dezynfekująca sprawia, że narzędzia chirurgiczne korodują w oczach – westchnęłam. – Wszystko na nic.

 

ROZDZIAŁ I Pokój nadziei

Wolność jest stanem niedocenianym przez nas, czymś tak oczywistym jak prąd, woda czy supermarket. Ideą swobody jest nasz świadomy wybór, który nie jest skutkiem przymusu osób trzecich. Podejmujemy decyzje zgodnie z naszą wolą, sumieniem czy innymi czynnikami. Wolność jest przeciwnością zniewolenia. Życie na powierzchni jest wolnością, natomiast życie w podziemiach – więzieniem… Tak przynajmniej powinnam sobie to tłumaczyć. Jednak co zrobić, gdy serce i umysł jeden raz w życiu mówią jednym głosem i nie zgadzają się z tą tezą? Czy to skutek syndromu sztokholmskiego ,a może prawdziwej miłości? Co się ze mną dzieje? Porzucam racjonalny tok myślenia i zachowuję się jak główna bohaterka telenoweli. Mój umysł szaleje, porzuciłam zdrowy rozsądek dla niego. Otulam się ramionami, myśląc o Duncanie.

Ekhem – chrząknął policjant, tym samym zwracając moją uwagę. – Wróćmy do rzeczy. Trzęsę się, leżąc teraz w łóżku szpitalnym. Nie mogę wyrzucić z pamięci wczorajszej nocy, Duncana i zdrady Elizabeth. Przez podróżniczkę w czasie, 2999 i Blase’a zmuszona byłam opuścić mój dom oraz Duncana. Serce chce pęknąć na pół, a łzy gromadzą się pod powiekami. Najgorsza jest niemoc, bezsilność spowodowana brakiem powrotu.

– Nazywasz się Roxanne Bedlington? – dociera do mnie niczym echem głos policjanta. Nie mogę wrócić. Tylko te słowa w tej chwili są dla mnie ważne. Póki Duncan nie zbierze sił, nie mogę do niego wrócić. Ponadto potrzebuję zaproszenia, aby wejść do tuneli. W tej chwili czuję się jak zdrajca, chociaż zapierałam się przed zrealizowaniem ich planu, to teraz jestem tutaj. W szpitalu, do którego zabrał mnie jakiś kierowca. Przywiózł mnie tutaj, aby teraz wielu lekarzy badało mnie niczym królika doświadczalnego, a obleśny policjant patrzył na mnie jak na skończoną wariatkę i oszustkę. Lustruję jego mundur, ubrudzony cukrem pudrem, wylewającą się z kołnierza skórę czy brudne paznokcie.

– Mówiłam już kilka razy – odezwałam się. – Nazywam się Roxanne Bedlington. Podnoszę się do pozycji siedzącej, co nie jest łatwe przez liczne rurki doczepione do mojego ciała.

– I zostałaś porwana przez Kolekcjonera ludzi? – kończy sceptycznie.

– Co w tym dziwnego? – Wzruszył ramionami.

– Roxanne Bedlington nie żyje.

– Proponuję wykonać testy, w końcu jesteśmy w szpitalu –syknęłam.

– Wróćmy do początku, nazywasz się… Głośno zawarczałam, słysząc lekceważący ton policjanta. Uważa mnie za większego durnia, niż sam jest. Przesłuchanie trwa już wiele godzin, a tutaj nic się nie zmienia. Uważa mnie za oszustkę, co godzi w mój honor i potwierdza opinię na temat policji.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz