Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka. Pokaż wszystkie posty

14 czerwca 2023

[Premierowo] Trylogia gdańska Anety Krasińskiej: "W objęciach nazisty" i "W objęciach niewoli"

 


Trylogia gdańska Anety Krasińskiej to uczta dla czytelniczego serca tych z Was, którzy sięgają po książki obyczajowe z historią w tle. Dzisiaj akurat przypada premiera drugiej części W objęciach niewoli, Wydawnictwo Skarpa Warszawska.

Historia za każdym razem, kiedy sięgam po takie pozycje, odkrywa przede mną wiele tajemniczych wątków. Tak właśnie jest w tym konkretnym przypadku. Bowiem autorka snuje opowieść o losach swoich bohaterów wokół Wolnego Miasta Gdańska, a następnie obozu w Stutthofie, który był jednym z pierwszych i najdłużej funkcjonujących w północnej Polsce.

I właśnie tę obozową rzeczywistość autorka opisuje w W objęciach niewoli.
Ale wróćmy jeszcze do części pierwszej W objęciach nazisty. To właśnie w Wolnym Mieście Gdańsku toczy się akcja powieści. Młodziutki i bardzo pracowity Iwo poznaje Nelę, Niemkę z dobrego, bogatego domu, której ojciec jest wysoko postawionym senatorem. Młodzi próbują stłumić w sobie rodzące się między nimi uczucie. A rosnące wśród społeczeństwa i mieszkańców miasta napięcia i nastroje polityczno-społeczne, a także buntownicze nastawienie do władz, nie ułatwiają im tej relacji. Bo jak myśleć o miłości, gdy świat podstawia na każdym kroku nogę.
Kiedy serce szamoce się w miłości, na drodze staje wiele niuansów i pewne dane komuś słowo, komu brak szacunku do drugiego człowieka. Wbrew sobie, wbrew prawdziwemu uczuciu. Autorka bardzo autentycznie oddała trudną i napiętą rzeczywistość tuż przed wybuchem wojny, gdzie między Polakami a Niemcami zamieszkującymi Gdańsk dochodzi do wielu aktów przemocy.

W objęciach niewoli realnie odrysowuje obozową rzeczywistość. Kiedy po nieudanej próbie ucieczki z Gdańska, w momencie wybuchu wojny, Iwo trafia do Stutthofu. Życie w obozie to dramatyczna walka o przetrwanie każdego kolejnego dnia, w czasie, kiedy Nela zawiera pakt z „diabłem” i toczy swoją osobistą, intymną przeprawę, by dojść do miejsca przebywania ukochanego, i wreszcie snuć plan wydarcia go z paszczy śmierci.
Przyznam, że lektura tych powieści to, mimo trudnego, wyjątkowo sugestywnego tematu, była czystą przyjemnością, którą bez wątpienia uzyskujemy dzięki wartkiej i płynnej akcji. Jest sekret rodzinny, kontrastowość światów bohaterów, są ich bogate życiorysy, wyjątkowo zarysowane cechy charakteru, są też intrygi, chwile grozy i przestrzeń na refleksję czytelnika. Gęsto tu od emocji, ale i wewnętrznego buntu, napięć w oczekiwaniu na to, co stanie się z bohaterami.
Jestem pod wrażeniem pomysłu trylogii. Bardzo Wam polecam! I czekam na część trzecią W objęciach mroku.

Anecie dziękuję również za ogrom zaufania i podzielenie się ze mną treścią roboczą każdej części, bym mogła spełnić swoje wewnętrzne ambicje i wyzwanie, i napisać wiersz otwierający każdą z tych historii.

https://gdziekupic.to/buybox.html?id=17152&oid=189094954



Aneta Krasińska czyta mój wiersz. Serdecznie dziękuję za cudowną interpretację!
Polecam Wam także wersję audio, gdzie lektorka Anna Mrozowska także pięknie interpretuje mój wiersz!





#książka #book #bookstagram #czytam #czytambolubie #książki #bookstagrampl #booklover #books #ksiazka #bookworm #reading #czytaniejestsexy #czytambolubię #instabook #kochamczytać #polska #warszawa #czytanie #takczytam #bookstagramtopasja #poland #polishgirl #bookish #bookaddict #czytamy #kawa #czytaniejestfajne #terazczytam #kochamksiążki

07 maja 2023

[Wizytówka autorska] Sandra Jaworska

 

Kolejna odsłona wizytówki autorskiej, dzięki której mam okazję poznawać wspaniałe osoby, cudowne i cudownych autorów. Haiku to sztuka, która mnie zadziwia, ale też stawia swoisty rodzaj wyzwania. Chociaż piszę wiersze, to zawsze czuję niedosyt z wykreowanych przez siebie strof, dopatrując się niedoskonałości. Dzisiaj wiem, że jeszcze mnóstwo pracy przede mną.

Tymczasem poznajcie Sandrę Jaworską, która wydała, co prawda, jeden tomik z haiku "Cztery pory roku", Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, ale śmiem twierdzić, że na literackich szlakach jeszcze się z autorką spotkam niejednokrotnie.



    Jestem pasjonatką literatury japońskiej, popkultury, mitologii, religii i kuchni. 20 lat temu zakochałam się w Japonii i miłość ta trwa do dzisiaj. Dzięki temu poznałam wielu wspaniałych ludzi i stworzyłam niezapomniane wspomnienia. Z wykształcenia jestem japonistą, kulturoznawcą i technikiem weterynarii. Od 10 lat uczę języka japońskiego w szkole językowej. Jest to moja wielka pasja, więc każdy dzień w pracy jest dla mnie cennym doświadczeniem i miło spędzonym czasem. Od najmłodszych lat jestem zafascynowana naturą. Żyję w myśl wabi-sabi, czyli japońskiej sztuki odnajdywania piękna w niedoskonałościach. Odnosi się ona również do odczuwania głębi i bogactwa otaczającego nas świata. Doceniam każdy zakwitły kwiat i każdy opadający liść. Zachwycam się ciepłym deszczem, świeżym powietrzem i promieniami słońca. Kocham zwierzęta, dlatego też w moim domu mieszka pies, kot i 3 szczury. Byłam wolontariuszką w fundacji ratującej koty. Wielokrotnie przygarniałam z ulicy gołębie i zajmowałam się zaginionymi psami. Jestem pełna uwielbienia do sztuk pięknych. W wolnych chwilach maluję obrazy lub gram na keyboardzie. Moją pasją są również gry komputerowe, oglądanie anime (japońskiej animacji), zbieranie figurek oraz tatuaże, których mam kilka. Uwielbiam spacery, podróże i gotowanie. Od kilku lat piszę artykuły do gazet poświęconych kulturze oraz popkulturze Japonii. Wszystkie moje doświadczenia pozwoliły mi stworzyć tomik poezji haiku, która jest mi bliska od wielu lat. Pomaga zatrzymać chwilę na dłużej, aby w każdym momencie móc do niej wrócić. Jestem zafascynowaną japońską literaturą i to właśnie po nią sięgam. Autor, którego niezwykle cenię to Ryūnnosuke Akutagawa. Uważany jest za „ojca krótkich historii japońskich”. W głębi serca na zawsze pozostanie ze mną również Yoshimoto Banana i jej książka pt. Tsugumi.



    Kiedy skończyłam kilkanaście lat zaczęła się moja przygoda z szeroko rozumianą sztuką. Najróżniejsze wiersze pozwalały mi przelewać na papier wszystkie emocje, które nie zawsze mogły wyjść w postaci słów. Mimo wielu prac, to właśnie haiku stało się najbliższe memu sercu. Krótkie sylabiczne twory zaczęły wypływać z mojego wnętrza, dając szczęście, ukojenie, spokój, czy też wprowadzać w nostalgię. Dosłownie jak grom z jasnego nieba pojawiały się kolejne wersy, które musiałam jak najszybciej zapisać, aby utrwalić te piękne chwile. Początkowo miały one zostać ukryte na dnie szuflady, ale kiedy usłyszałam słowa zachwytu od ważnych dla mnie osób, postanowiłam się nimi podzielić. Zaczęło się od rozmów z wydawnictwami, które bardzo chętnie chciały współpracować. Miałam wnieść świeży powiew w ich dorobek. Wybrałam zatem najlepsze dla mnie miejsce i stworzyłam swój pierwszy tomik poezji, który został wydany w 2022 roku. Myślę, że kiedyś nadejdzie taki moment, w którym będę mogła ponownie przekazać widziany przeze mnie świat wielu osobom, pisząc kolejną książkę. Chciałabym jeszcze opowiedzieć o samym haiku.

Jest to japońska miniatura poetycka, której początki sięgają epoki Edo (1603-1868). Za najwybitniejszego twórcę uchodzi Matsuo Bashō (1644-1694), który wypracował swój własny, niepowtarzalny styl i przyczynił się do rozpowszechnienia tej jednej z najdrobniejszych form poezji. Haiku tradycyjnie jest wierszem siedemnastozgłoskowym, składającym się z trzech wersów po 5-7-5 sylab. Powinno spełniać trzy reguły. Po pierwsze, odnosić się do przyrody, często pory roku, której dotyczy kawałek rzeczywistości uchwycony przez autora w danym momencie. Po drugie, musi opisywać konkretne wydarzenie, a nie szukać uogólnień. Po trzecie, musi być osadzone w czasie teraźniejszym. Haiku niczego nie objaśnia i samo też nie potrzebuje objaśnień. Jest obiektywne i skupia się na tym, co dzieje się obecnie wokoło. Nie lubi wyszukanych metafor, ukazując świat taki, jakim jest. Jest bezosobowe, nie pokazuje uczuć autora, lecz zostawia odbiorcy miejsce na swoje własne skojarzenia.


Zajdziecie mnie:

https://www.facebook.com/kururishu


Śnieg się zasiedział

Na zaspanych polanach

Pierwsze krokusy


Światło świetlików

Wśród pachnących zarośli

Bawią się koty


Jesienne lustra

Porozbijane wszędzie

Wspomnienia deszczu


Morze wzburzone

Pod ciemnym materiałem

Sypie się brokat



https://gdziekupic.to/buybox.html?id=17152&oid=185974756




18 kwietnia 2023

[Wizytówka autorska] Agnieszka Czerwińska

Kochani!

Dzisiaj zapraszam Was do zapoznania się z twórczością Agnieszki Czerwińskiej, autorki wszechstronnej, która debiutowała książeczką dla dzieci. Miłej lektury!



Nazywam się Agnieszka Czerwińska (Agnieszka Hyży), urodziłam się 15 marca 1995 roku w Koninie. Pierwszy tytuł Królowa wyścigów napisałam w wieku zaledwie siedemnastu lat, jednak dopiero dziewięć lat później zdecydowałam się na wydanie pierwszej książki. Moją debiutancką powieścią jest bajka dla dzieci Magiczny Słowik.

Lata wspomniane wyżej poświęciłam na tworzenie niezwykłych historii, szlifowanie niespotykanego warsztatu literackiego, napisałam około stu książek. Obecnie wydanych zostało dziewięć, w tym dwa tytuły zostały przetłumaczone na język angielski i ukraiński.

Magiczny Słowik to moja debiutancka książka, która pomaga zwierzętom dzięki akcji „Literka dla schroniska”. Utwór został napisany na przełomie 2020/2021 roku, a następnie wydany w roku 2021. Aura powieści zbliżona jest do słynnej Opowieści wigilijnej Charles’a Dickens’a, jak relacjonują recenzenci. Morał natomiast kruszy najbardziej zatwardziałe serca, dzięki czemu książka nadaje się dla każdego, a wiek nie gra roli.

Moje wydane książki:

- Trylogia odrodzenia:

Przedsionek piekła,

Salon rozpusty,

Pokój nadziei,

- Magiczny Słowik,

- Magiczny Słowik wersja brytyjska,

- Przygody kota Psota:

Koszykowa niespodzianka,

Koszykowa niespodzianka wersja ukraińska,

Skrzynka dziadka Thomasa,

Wuj Jack,

Psocia ferajna,

Ukryty skarb,

Piszę powieści obyczajowe, kryminały, fantastykę oraz bajki dla dzieci. W swojej drodze pisarskiej tworzyłam treści blogów oraz artykuły jako copywriterka.

W roku 2021 założyłam własne wydawnictwo o nazwie I-PISARZ.PL, którego celem jest wsparcie autorów radą w trakcie trudnej drogi, jaką muszą przejść, a przede wszystkim skupiłam się na wydaniu własnych książek. Dbam o każdy szczegół publikacji, od pierwszego etapu wydawniczego, czyli redakcji aż do promocji dzieła.

Na przełomie roku 2021/2022 zorganizowałam akcję „Literka dla schroniska”, której celem było przekazanie przeze mnie tytułu Magiczny Słowik. Książki zostały następnie wymienione na wysokiej jakości karmy dla podopiecznych schroniska w Koninie oraz Skałowie. W mniej medialny sposób aktywnie wspieram czworonogi, a moim największym marzeniem jest utworzenie fundacji pod nazwą „Literka dla zwierząt”. Pierwotnym założeniem jest zebranie funduszu, który przekazywany będzie dla opiekunów zwierząt w trudnej sytuacji, np. po wypadku komunikacyjnym, choroby, lub innego zdarzenia, które spotkało zwierzę.

W roku 2022 zaczęłam prowadzić rubryczkę recenzencką na portalu Kołobrzeskie ogłoszenia, gdzie dzieliłam się opiniami przeczytanych książek oraz pozwalam czytelnikowi spojrzeć okiem autora na każdy przeczytany tytuł. Aktywnie odwiedzam szkoły oraz biblioteki, spotkania autorskie organizowane są w całej Polsce.

Pasja a może i hobby?

Nie ograniczam się do jednego hobby, gdyż uważam, że życie jest zbyt krótkie aby wszystkiego nie spróbować. Czytam, piszę, recenzuję, uczę się, gotuję, podróżuję, spaceruję, pomagam zwierzętom, zbieram przeróżne przedmioty. Nie boję się również pracy fizycznej, potrafię pomalować pokój, ułożyć panele, problem nie stanowi także wykonanie elewacji domu. Jestem kobietą, która nie boi sobie ubrudzić rąk, lubię próbować nowych rzeczy i staram się żyć zgodnie z moimi zasadami.

Zakochana jestem w trylogii czasu Kerstin Gier, historia ta zainspirowała mnie do pisania książek. Kocham fantastykę z wątkiem romansu, lecz nie pogardzę kryminałem. Uwielbiam próbować twórczości naszych polskich pisarzy.

Jak każdy czytelnik w literaturze szukam chwili ucieczki, relaksu i jak często powtarzam - wyrwania się z szarej rzeczywistości, jaka nas otacza. Wieczorami przy kubku gorącej herbaty liczę na lekturę, która urzeknie mnie swoją historią.

Jestem autorką świata, która ma za zadanie wyrwać Cię z szarej rzeczywistości i pozwolić na chwilę wejść do świata magicznego i fantastycznego. Pisząc pierwszą książkę nie sądziłam, że stworzę całe uniwersum czasu światów, postaci i wątków, którymi żyć wy będziecie. Chciałam sama na moment opuścić świat trosk, a nieświadomie stworzyłam coś wielkiego. Nigdy nie zapomnę ludzi, a właściwie człowieka, który mi przy tym towarzyszył i mam nadzieję, że wykreowane światy spełnią swoje zadanie. Ale w kilku słowach jeszcze raz przedstawię moje uniwersum 😉

Uniwersum czasu – co to jest?

Uniwersum czasu składa się na wszystkie historie dotyczące świata rządzonego przez Mireiię oraz jej ojca Pana Mórz. Czytelniku otrzymasz tutaj obraz kilku światów, które kreowały niezwykłe wydarzenia. A każdą z historii opowie inna członki rodów rządzących rzeczywistościami. A zacznie się ta historia od narodzin samego diabła, czyli pół-kobiety pół-ryby – Mireii. To za sprawą jej narodzin na świat sprawdzona została samotność. Niedawno pisałam tak:

Pierwotna historia świata zaczyna się od Edenu - raju, gdzie Bóg, czyli nasz Pan mórz stworzył ludzi. Każdy mężczyzna połączony był z kobietą. Każdy Adam posiadał swoją Ewę a Ewa Adama.

Tworzyło to harmonię świata, która miała trwać po wsze czasy. Jednakże, gdzie jest ład musi istnieć i chaos. Jedna krnąbrna kobieta nie była zadowolona z życia w nudnym związku. Nie mogę się jej dziwić, może wylosował nudziarza. Niespokojna dusza czytaj kobieta poszukiwała więc spełnienia w innych ramionach, skąd była wypędzana aż pewnego razu znalazła przyjemność w ramionach innego. Oddała się morskim falą w objęcia, swojemu stwórcy i tak zburzyła ład. Jej wyczyn jest uznawany za grzech i sprowadzenie na ludzi samotności. Ale nie to było najgorsze. Definicją raju był porządek, który został zaburzony, nie tylko przez zdradę tej niespokojne duszy, ale znacznie gorsze następstwo. Owocem jej zdrady było dziecko, ale niezwykłe – w połowie kobieta w połowie ryba. Czyli Mireiia, zdrada Ewy przyczyniła się do narodzin diabła. Kobieta przypłaciła życiem jej przyjście na świat, lecz my ludzie płacimy znacznie gorszą cenę za jej grzech. Jesteśmy wodzeni przez wiedźmę morską.

I tak, drogi czytelniku, zaczyna się historia ludzi, dobra i zła, rodów o jakich wspomniałam wyżej i opowieści o niezwykłych kobietach, które dźwigać muszą na swych barkach istotę świata i zabawy wiedźmy morskiej.

W uniwersum czasu przedstawię Ci świat rodów przed manipulacjami czasem samego diabła, świat po jego manipulacjach, czyli czasy nam obecne, które ewoluowały i wydały nam twór pod postacią LPMa. Zaproszę Cię również do przyszłości, która odsłoni Ci wykreowaną rzeczywistość po stworzeniu LPMa.

Idąc tym tokiem sprawdzą się najgorsze spekulacje mówiąc, że im człowiek zajdzie wyżej tym szybszy jego upadek, i tak też się stanie – dojdzie do apokalipsy i świata rządzonego jedynie przez radę nie będącą już w cieniu. A ja naszkicuję Ci świat po apokalipsie, ten i jeszcze jeden, który ma być końcem, lecz i początkiem. Jak wąż zjadający ogon.

Rozpisałam się jak prawdziwa autorka 😉 Poza uniwersum czasu tworzę książki rozrywkowe, lecz z morałem. Pisząc bajki dla dzieci czerpię inspirację z otoczenia, przeżyć, a czasem i własnej wyobraźni. Tworząc bajki dla młodszej widowni sama czuję się jak dziecko i na moment opuszczam świat realny. Tak było w sytuacji bajki o Ignis – czarodziejce ognia, która i mnie zabrała do baśniowego królestwa, w którym magia i magiczne istoty istniały i żyły razem z ludźmi. Bohaterka odsłoniła mi nie tylko nowy świat, lecz i potęgę ognia i poświęcenia. Gdy tylko opuściłam ten wymiar, szybko zajęłam się kolejnymi książkami i światami, aż wreszcie podczas pewnych Świąt Bożego Narodzenia złoty słowik zainspirował mnie do stworzenia bajki o Magicznym Słowiku. Okres świąteczny jest pięknym czasem, lecz dla mnie zima to czas śmierci wielu zwierząt, które z powodu mrozów tracą życie. Powieść miała ukazywać i ukazuje prawdziwą wartość życzeń, tylko te szlachetne spełniają się w niezmiennej formie. W głowie natychmiast powstały kontynuacje dotyczące Magicznego Słowika czyli Magiczne wakacje Słowika oraz Magiczny świat Słowika. Zupełnym przeciwieństwem jest historia o Przygodach kota Psota, która miała pełnić rolę książki rozrywkowej dla dzieci. Jednakże nie byłabym sobą gdybym nie zainspirowała przygód Psota moimi doświadczeniami ze zwierzętami i gromadą, która wtedy towarzyszyła mi. Mam ogromny sentyment do tej serii ze względu na czas miniony, który już nie wróci. Dlatego również tworzę, aby zakotwiczyć chwile w czasie i mieć możliwość powrotu, zupełnie jakbym posiadała wehikuł czasu. Każda historia ma inny początek, inne przesłanie i zupełnie odmienny koniec.

Znajdziecie mnie:

https://agnieszkaczerwinska.pl/

https://www.facebook.com/agnieszkaczerwinskapisarka

https://www.instagram.com/agnieszkaczerwinska_ipisarz.pl/

https://www.tiktok.com/@agnieszkaczerwinska.pl

https://www.youtube.com/@agnieszkaczerwinskapisarka/videos



Fragmenty:

ROZDZIAŁ I Przedsionek piekła

Dwudziesty pierwszy wiek to czasy szybko rozwijającej się technologii. Przyrost nowinek technologicznych biegnie takim tempem, że większość społeczeństwa nie nadąża za premierami smartfonów, laptopów, telewizorów, kamer czy innych cudów techniki. Zaledwie krok w miniony wiek, a mogliśmy jedynie pomarzyć o kamerach wielkości tic taca czy przepływie informacji tak szybkim jak myśli. Może warto tutaj przytoczyć przysłowie: „szybciej mówi, niż myśli”, ja natomiast uważam, że na dzisiejszy czas, jaki nas zastał, możemy zmienić powiedzenie i śmiało zastąpić je słowami „szybciej pisze niż myśli”. Żyjemy w czasach, powiedzmy, pokoju, w dobie wymuszonej grzeczności, dobroci, charytatywności, przyzwoitości czy nawet czystości ciała i mieszkań. Stwarzamy pozory, gdyż jak nas widzą, tak nas piszą. Stygmatyzujemy tych, których stać na odwagę, by być sobą, wyjść poza ramy rzeczywistości, świata idealnego, lecz tylko dla wybranych. Zamykamy oczy na głód i na cierpienie, biedę, śmierć…Przechodzimy obojętnie obok żebraka, ale z uśmiechem na twarzy kupujemy dziesiątą parę jeansów. Hipokryci z nas, ludzi. To pewne. Oburzamy się w chwili, gdy do człowieka z ulicy uśmiechnie się szczęście – wygra na loterii, otrzyma mieszkanie socjalne lub ktoś o mniejszym od naszego odsetku dumy odda mu część swoich dóbr. Oburzamy się nie dlatego, że nic nie zrobiliśmy, ale dlatego, że nie polepsza się nasze życie tylko kogoś innego. Egoiści z nas, ludzi, ale do tego można przywyknąć. Kiedyś czytałam, że człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego, od drobnych uniedogodnień, aż do sytuacji, które niszczą jego samego. Ilu z nas jest taką osobą? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi. Podobnie jak wiele innych trudnych, jakie zadaję sobie czy innym. Czasem myślę, że jedynie wyrzucając wszystko z głowy – wszystkie myśli, wspomnienia, pragnienia, marzenia – możemy nareszcie otworzyć oczy na świat, który nas otacza. Ludzie potrafią nas zaszufladkować nieodwracalnie, wpłynąć na nasze życie, zmienić nas i nasze poglądy. W jednej chwili jesteś podróżnikiem, badającym zapomniane miejsca na ziemi, w innej natomiast siedzisz w czterech ścianach, czekając, aż partner wróci z pracy. Zapominasz o tym, co cię uszczęśliwiało, rzucasz wszystko dla drugiej osoby. Potrafimy się poświęcić, ale czy na pewno zawsze musimy to robić? Odpowiedzi potrafimy udzielić dopiero po latach, właściwej odpowiedzi. Życie nie zawsze jest pasmem sukcesów. Pomimo że nasza sytuacja materialna jest dobra, nie wszystko możemy zawdzięczać pieniądzom. Choć to uniwersalny środek od wieków zapewniający szczęście, mi szczęścia nie dał. Poza majątkiem i sławą, o czym marzy dziś każdy przeciętny człowiek, jest jeszcze jedna przyjemność łechtająca nasze ego. Dreszczyk strachu, przygody, który napędza nas do dalszego życia, sprawia, że kolejny dzień nie jest monotonny jak praca w firmie czy zajmowanie się czterema kątami. Zastrzyk adrenaliny, który rozkazuje nam go namnażać. Tej przyjemności nie mogę odmówić sobie od lat.... 

 

 

ROZDZIAŁ I Salon rozpusty

Śmierć od wieków intrygowała nas, ludzi, pod względem fizycznym, duchowym czy kulturowym. Czym tak naprawdę jest pojęcie śmierci? Czy tylko stanem niedomagania ciała? A może krokiem do innego świata? Etapem? Karą? Nagrodą? Zadaję sobie te pytania. Śmierć, czy naprawdę jest czymś złym? Dla każdego człowieka nadchodzi dzień pożegnania. Przychodzimy na ten świat, rozwijamy się, żyjemy, starzejemy i umieramy. Tak przynajmniej jest u większości ludzi, lecz istnieją przypadki nie typowe: morderstwa, choroby, nieprzewidziane zdarzenia, które nie pozwalają nam żyć i się zestarzeć. Wtedy odchodzimy z tego świata przedwcześnie, a nasi bliscy znajdują pocieszenie w religii. Rodzajów wiary na świecie jest tyle, ilu jest ludzi, lecz symbol śmierci przewija się przez każdą, jest niczym uniwersalny kod. Ten szyfr, jak powiedziałam, zabiera nas ze świata, w którym żyliśmy, do nieznanego. I tak jest zawsze i wszędzie. Możemy chwytać się żalu, wylewać tę rozpacz na obrazy, wiersze, muzykę, ale nie zmienimy kodu. Filozofowie tworzyli dzieła na cześć śmierci, załóżmy taki Klaudian Klaudiusz, rzymski poeta, jest autorem słów mors omnia aequat, czyli śmierć równa wszystkich i wszystko. Wielka szkoda, że ten poeta nie poznał Duncana, zapewne przeszedłby wtedy załamanie nerwowe. Śmierć w przypadku wampira jest niemożliwa, lecz pociąga go. Śmierć pod względem fizycznym, ustanie wszystkich oznak życia byłaby dla niego prezentem. Śmierć. Powtarzam. Śmierć jest tym, co sprowadziło mnie do tego miejsca, mnie oraz innych ludzi. Jesteśmy składnikiem eliksiru śmierci, trucizny, która oszuka diabła. Wstyd mi, że rozpracowałam plan Duncana tak późno, po tylu latach. Dlaczego najprostsze pomysły czasem potrafią ukryć się za mętlikiem myśli? Bywa, że umysł ludzki jest jak cegła, której nie da się rozbić, nic do niej nie dociera. Gonimy niczym szczury w potrzasku wprost do pułapki większej niż ta, w której w obecnym momencie się znajdujemy. W myślach przywołuję ostatnie godziny przed moim porwaniem. Chwile, kiedy w mojej głowie tkwiła cegła, której nie mogłam rozbić. Ślepo dążyłam do tego, co miało się stać. Duncan wszystko zaplanował, lecz dam sobie rękę uciąć, że nie sam. Ktoś mnie zdradził, a zdrajcę czeka jeden los. Uważnie zanurzam narzędzia chirurgiczne w lepkiej różowej masie, kolejnym doskonałym wynalazku Duncana. Dezynfekująca gąbka, lecz do niej temu czemuś daleko. Jednak co może znaczyć zwykłe słowo, zwykłej śmiertelnicy? Wkrótce skończę jak 2999 stojąca teraz obok mnie i wkładająca pobrudzone naczynia do zmywarki skonstruowanej przez Duncana, czyli kuleczek w misce, które mają pełnić funkcję tego urządzenia. Jednakże słysząc dźwięk rozbitego szkła, mój dobry nastrój znika, podobnie jak i 2999.

– Zlew, woda i ścierka by wystarczyły – syczy Camille. – Znów muszę zaopatrzyć nas w nową zastawę.

– Gąbka dezynfekująca sprawia, że narzędzia chirurgiczne korodują w oczach – westchnęłam. – Wszystko na nic.

 

ROZDZIAŁ I Pokój nadziei

Wolność jest stanem niedocenianym przez nas, czymś tak oczywistym jak prąd, woda czy supermarket. Ideą swobody jest nasz świadomy wybór, który nie jest skutkiem przymusu osób trzecich. Podejmujemy decyzje zgodnie z naszą wolą, sumieniem czy innymi czynnikami. Wolność jest przeciwnością zniewolenia. Życie na powierzchni jest wolnością, natomiast życie w podziemiach – więzieniem… Tak przynajmniej powinnam sobie to tłumaczyć. Jednak co zrobić, gdy serce i umysł jeden raz w życiu mówią jednym głosem i nie zgadzają się z tą tezą? Czy to skutek syndromu sztokholmskiego ,a może prawdziwej miłości? Co się ze mną dzieje? Porzucam racjonalny tok myślenia i zachowuję się jak główna bohaterka telenoweli. Mój umysł szaleje, porzuciłam zdrowy rozsądek dla niego. Otulam się ramionami, myśląc o Duncanie.

Ekhem – chrząknął policjant, tym samym zwracając moją uwagę. – Wróćmy do rzeczy. Trzęsę się, leżąc teraz w łóżku szpitalnym. Nie mogę wyrzucić z pamięci wczorajszej nocy, Duncana i zdrady Elizabeth. Przez podróżniczkę w czasie, 2999 i Blase’a zmuszona byłam opuścić mój dom oraz Duncana. Serce chce pęknąć na pół, a łzy gromadzą się pod powiekami. Najgorsza jest niemoc, bezsilność spowodowana brakiem powrotu.

– Nazywasz się Roxanne Bedlington? – dociera do mnie niczym echem głos policjanta. Nie mogę wrócić. Tylko te słowa w tej chwili są dla mnie ważne. Póki Duncan nie zbierze sił, nie mogę do niego wrócić. Ponadto potrzebuję zaproszenia, aby wejść do tuneli. W tej chwili czuję się jak zdrajca, chociaż zapierałam się przed zrealizowaniem ich planu, to teraz jestem tutaj. W szpitalu, do którego zabrał mnie jakiś kierowca. Przywiózł mnie tutaj, aby teraz wielu lekarzy badało mnie niczym królika doświadczalnego, a obleśny policjant patrzył na mnie jak na skończoną wariatkę i oszustkę. Lustruję jego mundur, ubrudzony cukrem pudrem, wylewającą się z kołnierza skórę czy brudne paznokcie.

– Mówiłam już kilka razy – odezwałam się. – Nazywam się Roxanne Bedlington. Podnoszę się do pozycji siedzącej, co nie jest łatwe przez liczne rurki doczepione do mojego ciała.

– I zostałaś porwana przez Kolekcjonera ludzi? – kończy sceptycznie.

– Co w tym dziwnego? – Wzruszył ramionami.

– Roxanne Bedlington nie żyje.

– Proponuję wykonać testy, w końcu jesteśmy w szpitalu –syknęłam.

– Wróćmy do początku, nazywasz się… Głośno zawarczałam, słysząc lekceważący ton policjanta. Uważa mnie za większego durnia, niż sam jest. Przesłuchanie trwa już wiele godzin, a tutaj nic się nie zmienia. Uważa mnie za oszustkę, co godzi w mój honor i potwierdza opinię na temat policji.






02 marca 2023

Poetyckie miraże - w kręgu wiersza, który otwiera powieść Anety Krasińskiej "W objęciach nazisty"

 
Nie jestem osobą, która szafuje określeniami, szczególnie w stosunku do siebie. Pierwszy raz publicznie piszę o tym, że nie mam w zwyczaju określać się kimś kim nie jestem, bo tak się składa, że jeśli chodzi o proces twórczy, wobec siebie jestem krytykiem doskonałym. Tak, jestem bardzo dla siebie krytyczna. Moje tworzenie wierszy, poezji, to przede wszystkim mnóstwo skreśleń, refleksji, emocji, przemyśleń. I tutaj małe wyjaśnienie - nie czuję się kompetentna, by określać się mianem poetki. Uważam, że muszę napisać miliony wierszy i tyle samo, lub o połowę mniej, wydać tomików, bym mogła nazywać się poetką. 





Historia wiersza, który otwiera powieść Anety Krasińskiej W objęciach nazisty jest dość specyficzna. Znamy się z autorką już dobrych kilka lat, darzy mnie zaufaniem na tyle, że jeszcze zanim wyśle plik z nowym tekstem książki do wydawcy, najpierw podsyła go mnie. Kiedy plik z treścią W objęciach nazisty (wówczas był to zupełnie inny tytuł roboczy) dotarł do mnie, i kiedy zaczęłam go czytać, autorka zapytała mnie, czy nie napisałabym do niego wiersza. Szczerze przyznam, że nigdy tego nie robiłam. Stanowiło to dla mnie kompletnie niewyobrażalne wyzwanie - napisać wiersz na tzw. zamówienie, prośbę. Nie od razu się zgodziłam, bo nie wiedziałam, czy dam radę. Wiersz powstawał długo. Najpierw noszę się z przemyśleniami, refleksjami, emocjami, a potem siadam i piszę. Nie od razu wychodzi to, co chcę uzyskać, trudno zadowolić siebie samą. Pierwszy wiersz, zdaniem autorki, był trudny w odbiorze, posiadał za duży ciężar w przesłaniu. Aneta zaproponowała, bym go może przeredagowała, ale mnie nic innego w nim nie pasowało, on musi być taki, a nie inny. Zaproponowałam, że napiszę nowy. Zanim go przesłałam, napisałam jeszcze jeden. W sumie powstały trzy wiersze, a ten, który znajduje się w książce jest trzecim. Drugiego autorka w ogóle nie widziała, bo go całkowicie skreśliłam, usunęłam, nie pasował mi kompletnie.

Taka jest dla mnie poezja - wielowymiarowa. Wiersz zbiera całkiem dobre opinie  i to cieszy mnie najbardziej, bo utwierdza w tym, że to co robię ma sens, jest dobrym kierunkiem. Poniżej znajdziecie opinie czytelników, którzy napisali kilka słów o moim wierszu. Swoją drogą, całkiem niedawno rozmawiałam z Anetą na ten temat, że rzadko się zdarza, by ktoś napisał wiersz do książki, której treść pozna przed wydaniem. Zazwyczaj autorzy sięgają po gotowe teksty, które powstały znacznie wcześniej i je publikują. Ja tymczasem napisałam to z innej perspektywy.

Drodzy! Będę Wam bardzo wdzięczna, jeśli w komentarzach napiszecie dosłownie parę słów, jak odbieracie ten wiersz. Nie oczekuję wywodów i peanów pochwalnych. Napiszcie szczerze.

A wszystkim, którzy napisali już opinię o wierszu, z serca dziękuję ❤️

Autorka:










O wierszu wspomina się także w rozmowach z autorką na spotkaniach autorskich.



20 lutego 2023

"Perfumy, attar i bahkur. Przewodnik po świecie arabskich wonności" Jolanta Mikołajczyk

 



„To, co łączy ziemię z niebem nie jest dymem, ale raczej tym, co podróżuje poprzez dym i pozostaje po zniknięciu dymu – jest to magia”.

I cała książka Joli Mikołajczyk jest niczym magiczna podróż szlakami zapachów. Wiele różnych książek otrzymuję do czytania, i tym chętniej piszę opinię o różnorodnościach, jakie się w nich znajdują. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że taka niepozorna książeczka wypełniona jest niezwykłymi treściami. Osobiście przyznam, że sięgając po nią, mając wiele niepewności, czy zdoła mnie zadowolić czytelniczo, wywołała we mnie ogrom zdziwienia i emocji, które bardzo pozytywnie wpłynęły na mój sugestywny odbiór. Przede wszystkim odpowiedziałam sobie na dręczące mnie przed lekturą pytanie, że tak – można napisać ciekawą książkę o zapachach.

Komuś może się to wydawać banalne, absurdalne wręcz. Autorka jednak udowadnia, że zapachy w życiu każdego człowieka pełnią istotną/inną rolę. Zapachy są częścią nas, naszego otoczenia, świata, kultury. Zauroczyła mnie opowieściami o początkach zapachów, rolę jaką w kulturze pełnią zapachy – odpowiednio do obrzędów, z podziałem na życie codzienne, a także płeć, oraz tymi magicznymi fascynacjami – legendami, które przenikają się w światach. Te opowieści o szlaku kadzidlanym… Cóż, nie przypuszczałam, że mnie to aż tak ujmie.

Jola cofa się do czasów prehistorycznych, starożytnych, by skonfrontować je ze współczesnością i ukazać kontrasty w tworzeniu zapachów. Używa do tego płynnej narracji, przytacza słowa - cytuje inne osoby pokazując, że o zapachach można pisać w sposób wielowymiarowy. Znajdziecie tutaj również przepisy na wytworzenie perfum domowym sposobem oraz opisy i znaczenie poszczególnych składników. Odkryjecie sekrety arabskich wonności, które autorka odsłania przed Wami wraz z tajemnicami, które są wynikiem jej podróży, wędrówek po światach – eterycznym i ziemskim. Bardzo Wam polecam!


14 lutego 2023

"Tłumaczenie to najdokładniejsza lektura, jestem więc tylko nieco bardziej wnikliwą czytelniczką". Wywiad z Agnieszką Żuchowską-Arendt, tłumaczką m.in. powieści "Krajobraz z martwą babcią"

 

Kochani!
Wczoraj opublikowałam wywiad z Tomo Podstenškiem, autorem powieści Krajobraz z martwą babcią, Wydawnictwo Fundacja Duży Format, w przekładzie Agnieszki Żuchowskiej-Arendt. Dzisiaj zapraszam Was na wywiad z Agnieszką - o pracy m.in. przy przekładzie powieści Tomo.
Życzę Wam przyjemnych wrażeń! 

Zdjęcie do grafiki nadesłane przez Agnieszkę Żuchowską-Arendt



Agnieszka Krizel: Dzień dobry, Agnieszko. Przełożyłaś ze słoweńskiego książkę Tomo Podstenška Krajobraz z martwą babcią, która została wydana nakładem Fundacji Duży Format. Jestem ciekawa, jak trafiłaś na autora – na Jego książkę, na Fundację. Jak wyglądała ta droga?
Agnieszka Żuchowska-Arendt: W 2018 r. brałam udział w seminarium dla tłumaczy literatury słoweńskiej zorganizowanym przez słoweńską instytucję rządową dbającą o promocję literatury (Javna agencija za knjigo Republiki Słowenii; w skrócie: JAK) oraz Stowarzyszenie Słoweńskich Tłumaczy Literackich (Društvo slovenskih književnih prevajalcev). To był wspaniały czas wypełniony wspólnymi warsztatami z tłumaczami na inne języki pod opieką doświadczonej kadry, spotkaniami ze słoweńskimi pisarkami i pisarzami, ale również spacerami po Mariborze i Lublanie z fascynującymi opowieściami lokalnych przewodników, poznawaniem lokalnego kolorytu, przyrody i... kuchni! (Do dziś ciepło mi się robi na żołądku na wspomnienie prekmurskiej gibanicy i štruklji gryczanych).
Wszystko to wraz z przelotem do Lublany i z powrotem, wygodnym zakwaterowaniem w Lublanie i Mariborze oraz przejazdem pomiędzy oboma miastami zostało sfinansowane przez JAK.
Jedną z powieści, nad której fragmentem pracowaliśmy podczas seminarium była Papier, kamień, nożyce Tomo Podstenška. Ja zainteresowałam się jednak bardziej „martwą babcią” i zaproponowałam tę powieść wydawnictwu Fundacja Duży Format, z którym już wcześniej współpracowałam. Złożyliśmy wniosek do JAK i otrzymaliśmy dotację na tłumaczenie i publikację powieści.
Marzy mi się, abyśmy również w Polsce wybrali sobie wreszcie rząd świadomy patriotycznie, to znaczy taki, który w kwestii kultury inwestuje w rzeczy piękne i nieprzemijalne – a nie w szpetne pomniki papieża i ławeczki patriotyczne, które rozpadają się po pierwszym deszczu.

A. K.: Co dla Ciebie, jako tłumaczki, w przekładzie tej historii było najistotniejsze?
A. Ż.-A.: Tłumaczenie to najdokładniejsza lektura, jestem więc tylko nieco bardziej wnikliwą czytelniczką. Dla mnie najistotniejsze było, że ta historia opowiedziana jest nie tylko z ludzkiej i nie tylko z męskiej perspektywy; że oglądamy kawałek świata oczami starszych i młodszych, kobiet i mężczyzn, psa, kota, szczurzycy i... martwej babci. To bardzo cenne i potrzebne ćwiczenie empatii.

A. K.: W książce pojawiają się pewne zwroty, powiedzenia – takie typowo polskie, które znamy. Czy to ze względu na czytelnika polskiego?
A. Ż.-A.: Każdy przekład powstaje z myślą o czytelniku, dlatego powinien brzmieć dobrze i zrozumiale w języku docelowym. Tłumaczę wyłącznie z języków słowiańskich, więc jest mi łatwiej ze względu na bliższą wspólnotę językową, ale jeśli jakieś frazeologizmy użyte w oryginale nie występują w polszczyźnie, wówczas szukam jak najtrafniejszych odpowiedników. To normalna strategia.

A. K.: Pojawiają się w tekście także fragmenty z dialogami, które są „dialektami/gwarą” słoweńską? One dodają historii autentyczności, ale stanowią też pewien smaczek. Nie wiem czy użyłam prawidłowego określenia. Jak to wygląda od strony słoweńskiej, dlaczego to było takie ważne, by zostawić je właśnie w tej formie?
A. Ż.-A.: Z szacunku do tekstu i, autora, czytelników i... dla zabawy – bo to przyjemnie móc się sprawdzić w kolejnych wyzwaniach. Jeszcze przyjemniej usłyszeć od czytelniczek_ów słowa uznania. Choć oczywiście nie będę kłamać, że mam na koncie same spektakularne sukcesy, błędy zdarzają się przecież każdemu, to normalne.
W Słowenii występuje znacznie większe bogactwo dialektów niż w Polsce i są one dość zróżnicowane. I nigdy nie da się w tłumaczeniu zastąpić dialektu jednego języka dialektem innego, bo po prostu nie ma takiego przełożenia. Dlatego zawsze trzeba w takich sytuacjach tworzyć nowy dialekt – nieistniejący, ale przekonujący. Tak uczyniła m.in. Elżbieta Kwaśniewska tłumacząc powieść Dragoslava Mihailovicia „Wieniec Petrii” opublikowaną w mojej ukochanej serii „Biblioteka Jugosłowiańska” w Wydawnictwie Łódzkim (1979.). I tę samą strategię zastosowałam w przypadku powieści Podstenška. Aby wywołać u polskiego czytelnika odpowiednie asocjacje, skompilowałam cechy fonologiczne dialektu podhalańskiego (ponieważ bohaterowie mieszkają w górach) oraz śląskiego, bo dobrze komponowały się z licznymi germanizmami obecnymi w oryginale, które starałam się zachować w przekładzie z polską pisownią.



A. K.: Jak długo trwała Twoja praca nad tym przekładem?
A. Ż.-A.: Nie wiem. Praca artystyczna – taka jak pisanie czy tłumaczenie literatury nie jest u nas uznawana za pracę (zupełnie inaczej niż jest to regulowane np. w krajach b. Jugosławii). Dlatego nie prowadzę statystyk ani dzienników, nie mam na to czasu wśród wielu zajęć. A nad tłumaczeniem powieści, opowiadań i wierszy pracuję w tzw. wolnych chwilach, nad kilkoma utworami na raz i zapełniam szuflady propozycjami dla wydawnictw, bo nigdy nie wiadomo, kiedy znajdzie się możliwość publikacji.

A. K.: Coś od siebie do czytelników:
A. Ż.-A.: Przede wszystkim cieszę się, że jesteście i dziękuję za to, że dzielicie moją literacką pasję. Dziękuję za to, że kupujecie i czytacie książki, co nie jest wcale łatwe w kapitalizmie i po odbyciu edukacji w polskim systemie (opartym na pruskich wzorcach z początku XIX w.), który raczej zniechęca do czytania i odstrasza przed samodzielną refleksją. Trzymajcie się dzielnie!


____________
Ode mnie (MOTYL literacki):
DZIĘKUJĘ za rozmowę, zarówno autorowi, jak i Tobie, Agnieszko – Dobry Duchu. Za to, że byłaś pośrednikiem między mną a autorem, oraz za to, że zgodziłaś się na wywiad. Wiem, że często tłumacze książek są pomijani w opiniach, recenzjach. Prawda jest taka, że odbiór tekstu zależy właśnie od dobrego przekładu. Gdyby tak dobrze nie czytało by mi się Krajobrazu z martwą babcią pewnie nie zwróciłabym na książkę uwagi. 
I DZIĘKUJĘ za Twoją pracę, jaką włożyłaś w tłumaczenie wywiadu Tomo.


13 lutego 2023

"Jeśli się chce stworzyć i przekonująco opisać jakąś osobę, należy się w nią zagłębić, rozmyślać o niej na wielu poziomach. Przede wszystkim należy spróbować ją zrozumieć; oczywiście niekoniecznie trzeba się z nią zgadzać, ale należy rozumieć jej powody i kierujące nią motywacje". Tomo Podstenšek

 

Kochani!
Dzisiaj wywiad wyjątkowy, bo z autorem słoweńskim, o książce którego - Krajobraz z martwą babcią, Wydawnictwo Fundacja Duży Format, pisałam już kilkakrotnie. O książce jeszcze napiszę, bo warto po nią sięgnąć! A jutro oczekujcie wywiadu z Agnieszką Żuchowską-Arendt, tłumaczką książki i tego wywiadu, której bardzo dziękuję za wszelką pomoc i bycie łącznikiem między mną a autorem. 
Agnieszko, dziękuję!
A Wam życzę przyjemnych wrażeń w trakcie lektury! 


Zdjęcie nadesłane przez autora


Agnieszka Krizel: Dzień dobry, Tomo. Twoja książka „Krajobraz z martwą babcią” w Polsce miał premierę ponad rok temu. W jaki sposób trafiłeś na Fundację Duży Format, która jest wydawcą Twojej książki?
Tomo Podstenšek: Miałem szczęście być przed laty gościem na seminarium translatorskim, które zorganizowała Javna agencija za knjigo Republiki Słowenii i Stowarzyszenie Słoweńskich Tłumaczy Literackich (Društvo slovenskih književnih prevajalcev). Tam poznałem tłumaczkę Agnieszkę Żuchowską-Arendt, która mnie poleciła wydawcy, zatem to przede wszystkim jej zasługa.

A. K.: Akcja całej opowieści toczy się wokół domu, jaki po zmarłych rodzicach otrzymał Tone. Skąd inspiracja na tę historię i skąd w ogóle pomysł na tak, przyznam szczerze, niecodzienny, tajemniczy i ciekawy tytuł?
T. P.: Opowieść jest wzięta z codziennego życia, mówiąc w uproszczeniu, chodzi o rodzinny spór w sprawie spadku i konflikty międzypokoleniowe, które są dość uniwersalną tematyką. Tutaj powinienem wspomnieć, że w Słowenii jesteśmy chorobliwie przywiązani do nieruchomości, z którymi ludzie rozstają się z wielkim trudem, z czego wynika kilka paradoksów: mamy na przykład bardzo wiele pustych mieszkań albo ogromnych domów, w których mieszka tylko jedna osoba, a z drugiej strony młodym bardzo trudno jest zdobyć własne lokum.
Pamiętam, że tytułu szukałem bardzo długo. Po polsku jest on troszeczkę zmieniony, z przyczyn stylistycznych, ale to rozwiązanie wydaje mi się dobre, ponieważ otwiera inne, choć wciąż bliskie asocjacje i możliwości interpretacji. (W oryginale tytuł brzmi: ”Tihožitje z mrtvo babico”; „tihožitje” to słoweńskie wyrażenie na to, co w sztuce nazywa się „martwą naturą”.) Staram się, aby tytuły moich książek były interesujące, dość niezwykłe i aby na wiele różnych sposobów nawiązywały do tekstu tak, żeby czytelnik w trakcie lektury odkrywał kolejne możliwe znaczenia.

A. K.: A skąd pomysł na personifikację świata zwierząt?
T. P.: Na poziomie symbolicznym zwierzęta w powieści reprezentują prymarną energię życiową, która stoi w wyraźnej sprzeczności z ludzkim rozumieniem świata. Wydaje się, że zwierzęta są bardziej zorientowane na teraźniejszość, podczas gdy ludzie przeważnie zatopieni są w przeszłości lub obciążeni przyszłością. Każde ze zwierząt (szczur, kot, pies...) ma przy tym swoją funkcję, mowa o gatunkach o długiej historii współistnienia z człowiekiem, które wywołują w nas silne reakcje emocjonalne.

A. K.: Tę powieść można rozpatrywać wielopłaszczyznowo. Mowa tu nie tylko o gospodarstwie, jakie Tonemu przypadło po zmarłych rodzicach, ale także o relacjach z jego najbliższymi. Trafne spostrzeżenia, aktualne problemy, ale i bardzo ciekawie scharakteryzowani bohaterowie, podobni do nas, szczerze powiem. Czy z góry miałeś zaplanowane, że ta historia będzie właśnie tak się toczyła, czy jednak w trakcie pisania, zmieniłeś to i owo?
T. P.: Zawsze sporządzam precyzyjny plan, żeby wiedzieć, w jakim kierunku rozwijać opowieść. Przed przystąpieniem do pisania również długo zbieram informacje, badam. Potem oczywiście w trakcie pracy wszystko się całkowicie zmienia: niekiedy postaci prowadzą fabułę w zupełnie inną stronę, innym razem widzę, że pewne elementy nie zostały dość dobrze obmyślone i zakłócają wewnętrzną logikę tekstu, a czasami znajduje się jakieś inne, bardziej przekonujące rozwiązanie. Spontaniczne rozbijanie struktury jest równie ważne co jej kreślenie, inaczej wszystko staje się szybko zbyt schematyczne. To chyba najbardziej ekscytująca część procesu twórczego: niezależnie od planu, nigdy nie możesz być całkowicie pewien, co się wydarzy.



A. K.: Jesteś autorem wielowymiarowym - tworzysz prozę, krótsze opowiadania, utwory dramatyczne. Czy jest coś, co Ci przeszkadza w pisaniu?
T. P.: Ostatnio piszę przede wszystkim powieści i krótkie opowiadania. Dramaturgia mnie też na swój sposób pociąga, ale bardzo trudno się z nią przebić, również wydawcy niechętnie ją publikują, ponieważ nie znajduje zbyt wielu czytelników. Zewnętrzna motywacja do pisania jest zatem mniejsza, a zresztą, przynajmniej na ten moment, więcej przyjemności sprawia mi pisanie prozy.
Udało mi się zorganizować sobie życie tak, że mam dość czasu na pisanie, ale oczywiście ciągle mam do czynienia z zakłóceniami zewnętrznymi, nieoczekiwane sprawy do załatwienia, problemy zdrowotne, hałasy z ulicy i tym podobne. Można na to patrzeć jak na utrudnienia w pracy, a można z nich czerpać materiał do pisania. Powiedzmy, że piszę krótkie opowiadanie i przeszkodzi mi w tym listonosz, który przyniósł mi przesyłkę. To przypadkowe wydarzenie może mnie naprowadzić na myśl, że bohater mojego opowiadania w którymś momencie wyśle albo otrzyma list albo że może sam jest z zawodu listonoszem. Oczywiście nie dzieje się tak zawsze, ale kiedy się już wydarzy, może niespodziewanie wzbogacić i ożywić tekst.

A. K.: Masz sentyment do swojej powieściowej rodziny Krničników?
T. P.: Do wszystkich postaci w ten czy inny sposób się przywiązuję, przecież podczas pisania spędzam z nimi mnóstwo czasu. Akurat dziś w nocy śniły mi się postaci z powieści, którą właśnie kończę pisać, to mi się zresztą dość często zdarza. Jeśli się chce stworzyć i przekonująco opisać jakąś osobę, należy się w nią zagłębić, rozmyślać o niej na wielu poziomach. Przede wszystkim należy spróbować ją zrozumieć; oczywiście niekoniecznie trzeba się z nią zgadzać, ale należy rozumieć jej powody i kierujące nią motywacje.

A. K.: A może jest coś, jakiś wątek, którego z perspektywy czasu chciałbyś zmienić?
T. P.: Może bym nieco skrócił powieść i niektóre fragmenty napisał w sposób bardziej zwarty, by zyskać na intensywności. Wtedy zdecydowałem się na wolniejsze tempo żeby pokazać, jak na pozór wszystko pozostaje takie samo, ale w rzeczywistości cały czas się zmienia. Przez miasto, w którym mieszkam płynie rzeka, która z powodu licznych elektrowni i zapór na tym odcinku ma bardzo wolny nurt. Gdy się na nią patrzy, wydaje się że powierzchnia wody pozostaje nieruchoma. Jednak ta potężna siła żywiołu przez cały czas sunie do przodu i nic nie może jej powstrzymać. Tak samo jest z życiem, człowiek może je spowolnić i opierać się zmianom, ale na dłuższą metę wszystko podlega przemijaniu. Im szybciej się z tym pogodzimy, tym lepiej dla nas. To poczucie chciałem również umieścić w powieści.

A. K.: Coś od siebie do czytelników:
T. P.: Sięgajcie po dobre i różnorodne książki. Czytajcie również takie, które na pierwszy rzut oka nie wydają wam się bliskie; tylko wychodząc ze strefy komfortu i tego, co znamy, możemy odkryć coś nowego. Pielęgnujcie również i rozwijajcie empatię, zarówno w czytaniu jak i w codziennym życiu.

A.K. Dziękuję za rozmowę.

Pytania i odpowiedzi przetłumaczyła: Agnieszka Żuchowska-Arendt


https://gdziekupic.to/buybox.html?id=17152&oid=169581054