14 lutego 2023

"Tłumaczenie to najdokładniejsza lektura, jestem więc tylko nieco bardziej wnikliwą czytelniczką". Wywiad z Agnieszką Żuchowską-Arendt, tłumaczką m.in. powieści "Krajobraz z martwą babcią"

 

Kochani!
Wczoraj opublikowałam wywiad z Tomo Podstenškiem, autorem powieści Krajobraz z martwą babcią, Wydawnictwo Fundacja Duży Format, w przekładzie Agnieszki Żuchowskiej-Arendt. Dzisiaj zapraszam Was na wywiad z Agnieszką - o pracy m.in. przy przekładzie powieści Tomo.
Życzę Wam przyjemnych wrażeń! 

Zdjęcie do grafiki nadesłane przez Agnieszkę Żuchowską-Arendt



Agnieszka Krizel: Dzień dobry, Agnieszko. Przełożyłaś ze słoweńskiego książkę Tomo Podstenška Krajobraz z martwą babcią, która została wydana nakładem Fundacji Duży Format. Jestem ciekawa, jak trafiłaś na autora – na Jego książkę, na Fundację. Jak wyglądała ta droga?
Agnieszka Żuchowska-Arendt: W 2018 r. brałam udział w seminarium dla tłumaczy literatury słoweńskiej zorganizowanym przez słoweńską instytucję rządową dbającą o promocję literatury (Javna agencija za knjigo Republiki Słowenii; w skrócie: JAK) oraz Stowarzyszenie Słoweńskich Tłumaczy Literackich (Društvo slovenskih književnih prevajalcev). To był wspaniały czas wypełniony wspólnymi warsztatami z tłumaczami na inne języki pod opieką doświadczonej kadry, spotkaniami ze słoweńskimi pisarkami i pisarzami, ale również spacerami po Mariborze i Lublanie z fascynującymi opowieściami lokalnych przewodników, poznawaniem lokalnego kolorytu, przyrody i... kuchni! (Do dziś ciepło mi się robi na żołądku na wspomnienie prekmurskiej gibanicy i štruklji gryczanych).
Wszystko to wraz z przelotem do Lublany i z powrotem, wygodnym zakwaterowaniem w Lublanie i Mariborze oraz przejazdem pomiędzy oboma miastami zostało sfinansowane przez JAK.
Jedną z powieści, nad której fragmentem pracowaliśmy podczas seminarium była Papier, kamień, nożyce Tomo Podstenška. Ja zainteresowałam się jednak bardziej „martwą babcią” i zaproponowałam tę powieść wydawnictwu Fundacja Duży Format, z którym już wcześniej współpracowałam. Złożyliśmy wniosek do JAK i otrzymaliśmy dotację na tłumaczenie i publikację powieści.
Marzy mi się, abyśmy również w Polsce wybrali sobie wreszcie rząd świadomy patriotycznie, to znaczy taki, który w kwestii kultury inwestuje w rzeczy piękne i nieprzemijalne – a nie w szpetne pomniki papieża i ławeczki patriotyczne, które rozpadają się po pierwszym deszczu.

A. K.: Co dla Ciebie, jako tłumaczki, w przekładzie tej historii było najistotniejsze?
A. Ż.-A.: Tłumaczenie to najdokładniejsza lektura, jestem więc tylko nieco bardziej wnikliwą czytelniczką. Dla mnie najistotniejsze było, że ta historia opowiedziana jest nie tylko z ludzkiej i nie tylko z męskiej perspektywy; że oglądamy kawałek świata oczami starszych i młodszych, kobiet i mężczyzn, psa, kota, szczurzycy i... martwej babci. To bardzo cenne i potrzebne ćwiczenie empatii.

A. K.: W książce pojawiają się pewne zwroty, powiedzenia – takie typowo polskie, które znamy. Czy to ze względu na czytelnika polskiego?
A. Ż.-A.: Każdy przekład powstaje z myślą o czytelniku, dlatego powinien brzmieć dobrze i zrozumiale w języku docelowym. Tłumaczę wyłącznie z języków słowiańskich, więc jest mi łatwiej ze względu na bliższą wspólnotę językową, ale jeśli jakieś frazeologizmy użyte w oryginale nie występują w polszczyźnie, wówczas szukam jak najtrafniejszych odpowiedników. To normalna strategia.

A. K.: Pojawiają się w tekście także fragmenty z dialogami, które są „dialektami/gwarą” słoweńską? One dodają historii autentyczności, ale stanowią też pewien smaczek. Nie wiem czy użyłam prawidłowego określenia. Jak to wygląda od strony słoweńskiej, dlaczego to było takie ważne, by zostawić je właśnie w tej formie?
A. Ż.-A.: Z szacunku do tekstu i, autora, czytelników i... dla zabawy – bo to przyjemnie móc się sprawdzić w kolejnych wyzwaniach. Jeszcze przyjemniej usłyszeć od czytelniczek_ów słowa uznania. Choć oczywiście nie będę kłamać, że mam na koncie same spektakularne sukcesy, błędy zdarzają się przecież każdemu, to normalne.
W Słowenii występuje znacznie większe bogactwo dialektów niż w Polsce i są one dość zróżnicowane. I nigdy nie da się w tłumaczeniu zastąpić dialektu jednego języka dialektem innego, bo po prostu nie ma takiego przełożenia. Dlatego zawsze trzeba w takich sytuacjach tworzyć nowy dialekt – nieistniejący, ale przekonujący. Tak uczyniła m.in. Elżbieta Kwaśniewska tłumacząc powieść Dragoslava Mihailovicia „Wieniec Petrii” opublikowaną w mojej ukochanej serii „Biblioteka Jugosłowiańska” w Wydawnictwie Łódzkim (1979.). I tę samą strategię zastosowałam w przypadku powieści Podstenška. Aby wywołać u polskiego czytelnika odpowiednie asocjacje, skompilowałam cechy fonologiczne dialektu podhalańskiego (ponieważ bohaterowie mieszkają w górach) oraz śląskiego, bo dobrze komponowały się z licznymi germanizmami obecnymi w oryginale, które starałam się zachować w przekładzie z polską pisownią.



A. K.: Jak długo trwała Twoja praca nad tym przekładem?
A. Ż.-A.: Nie wiem. Praca artystyczna – taka jak pisanie czy tłumaczenie literatury nie jest u nas uznawana za pracę (zupełnie inaczej niż jest to regulowane np. w krajach b. Jugosławii). Dlatego nie prowadzę statystyk ani dzienników, nie mam na to czasu wśród wielu zajęć. A nad tłumaczeniem powieści, opowiadań i wierszy pracuję w tzw. wolnych chwilach, nad kilkoma utworami na raz i zapełniam szuflady propozycjami dla wydawnictw, bo nigdy nie wiadomo, kiedy znajdzie się możliwość publikacji.

A. K.: Coś od siebie do czytelników:
A. Ż.-A.: Przede wszystkim cieszę się, że jesteście i dziękuję za to, że dzielicie moją literacką pasję. Dziękuję za to, że kupujecie i czytacie książki, co nie jest wcale łatwe w kapitalizmie i po odbyciu edukacji w polskim systemie (opartym na pruskich wzorcach z początku XIX w.), który raczej zniechęca do czytania i odstrasza przed samodzielną refleksją. Trzymajcie się dzielnie!


____________
Ode mnie (MOTYL literacki):
DZIĘKUJĘ za rozmowę, zarówno autorowi, jak i Tobie, Agnieszko – Dobry Duchu. Za to, że byłaś pośrednikiem między mną a autorem, oraz za to, że zgodziłaś się na wywiad. Wiem, że często tłumacze książek są pomijani w opiniach, recenzjach. Prawda jest taka, że odbiór tekstu zależy właśnie od dobrego przekładu. Gdyby tak dobrze nie czytało by mi się Krajobrazu z martwą babcią pewnie nie zwróciłabym na książkę uwagi. 
I DZIĘKUJĘ za Twoją pracę, jaką włożyłaś w tłumaczenie wywiadu Tomo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz